poniedziałek, 2 czerwca 2014

Rozdział Dziewiętnasty.



CZYTASZ = KOMENTUJESZ.

Muzyka I


*Rana*


Ze snu wybudził mnie odgłos obijania się o siebie tac lekarskich, których dźwięk był głośny mimo, że najprawdopodobniej znajdowały się na korytarzu. Wpół leżałam na miękkim fotelu. Podniosłam się, czego pożałowałam. Miałam cały obolały kark, a w głowie pulsowało niemiłosiernie. Spojrzałam na zegar, który wskazywał godzinę trzecią w nocy. Minęły zaledwie dwie godziny od kiedy Steven miał operację. Zaraz po wydarzeniu, które miało miejsce, przetransportowali go do szpitala, gdzie później odbyła się dwu - godzinna operacja. Gdy tylko przyjechała karetka, nieumyślnie zadzwoniłam do Marcela. Nie odebrał, chociaż bardzo go wtedy potrzebowałam. Moi rodzice nie dzwonili, ani ja do nich, więc pewnie zasnęli nie czekając na mnie. Nawet lepiej.
To przeze mnie Stev jest w ciężkim stanie. Muszę znaleźć Matta i wyjaśnić, o co w tym wszystkim chodzi.
-Dylan. Więc, Rana. Nie spodziewałem się, że Lockwood wybrał sobie aż tak piękną dziewczynę. 
Ja znam tylko jednego Lockwood'a i najprawdopodobniej chodzi o mojego przyjaciela.
Chłopak leżał nieprzytomny, poprzypinany do mnóstwa maszyn. Westchnęłam, po czym udałam się na korytarz, gdzie panowała całkowita cisza. Szłam długim holem szukając łazienki, ale w pewnym momencie natknęłam się na okno jednego z pokoi. Niby nic dziwnego, gdyby nie to, że w pomieszczeniu znajdowała się bardzo mi znana dziewczyna. 
Delikatnie popchnęłam drzwi, wchodząc do środka i jednocześnie zwracając jej uwagę.
- Rana? Co ty tu robisz? - Zapytała zdziwiona. Wcale nie była w lepszym stanie niż brunet. Była blada, jej czarne włosy porozrzucane po całej poduszce też tak jakby trochę wyblakły.
- Mój.. um.. przyjaciel został postrzelony, przeszedł operację i teraz jestem tutaj z nim. - Odpowiedziałam, jednocześnie zajmując miejsce obok jej łóżka. - A ty?
- Niezbyt ciekawa przyczyna. Marcel jest z tobą tutaj? - Opuściłam głowę w namyśle, co mam jej odpowiedzieć. - Rana?
- My... nie jesteśmy razem.
- Czemu? Co się stało podczas mojej nieobecności? - Próbowała podnieść się do pozycji siedzącej, lecz z jękiem opadła z powrotem na pościel.
- Sasha się stała. -  W jednej chwili zacisnęła pięści, a jej knykcie pobielały. W jej oczach była widoczna złość i chęć wyżycia się na pierwszej lepszej osobie.
- Obiecuję, że gdy tylko tutaj przyjdzie mnie odwiedzić, to już stąd nie wyjdzie. - Ledwo powstrzymywała wybuch.
- Tay, nie musisz jej nic robić. Chociaż chciałabym to zobaczyć. - Delikatnie uśmiechnęłam się.
- Może jeszcze nie jestem w pełni sprawna, ale zawsze mogę jej coś zrobić. - Zaśmiałam się, a dziewczyna ziewnęła.
- Pójdę już, jesteś zmęczona i musisz odpoczywać. - Chciała zaprzeczyć, ale pożegnałam się z nią i życzyłam powrotu do zdrowia.


***
Wychodząc z toalety, zauważyłam postać opuszczającą pokój Stevena. Jak najszybciej pobiegłam za nią lub nim, po czym odwróciłam w moją stronę.
- Matt?! Co ty tu do cholery robisz?! - Zdziwiłam się, ale zarazem ucieszyłam, bo mogłam z nim porozmawiać.
- Właściwie to szukałem cię. - Jego twarz wyrażała troskę.
- Musimy porozmawiać, nie uważasz? - Chłopak jedynie rozejrzał się i pociągnął mnie za rękę. Nie zważając na moje protesty zaciągnął mnie do samochodu, którym po chwili ruszył. - Gdzie nas wieziesz? Muszę zostać z.. - Przerwał mi.
- Nie. Muszę ci wszystko wytłumaczyć, ale zrobię to tylko i wyłącznie w bezpiecznym miejscu. 
Nie powiedziałam już nic więcej, tylko obserwowałam widoki za oknem zastanawiając się, gdzie zmierzamy.



*Hope*


Minęła północ, a Rana dalej nie odbierała. Strasznie się denerwowałam, że sobie coś zrobiła. Nie mogłam usiedzieć w miejscu, mimo tego, że Victor cały czas mnie uspokajał. 
- Zadzwonię do Matta. - Powiedziałam szybko łapiąc telefon.
- I co ci to da? Jak on może jej pomóc? - Gdybyś tylko wiedział... W końcu.. Matt to twój przyjaciel, obiecał, że w najbliższym czasie ci powie.
- Nie wiem, ale zawsze mogę zadzwonić. - Mruknęłam wybierając jego numer. Vic opadł na łóżko zrezygnowany.
- Matt? 
- Tak, Hope? Coś się stało? - Widocznie musiałam go obudzić, bo miał odrobinę zaspany głos.
- Nadal nie wróciła do domu. Marcel też nie odbiera. - Wyjrzałam przez okno, odnajdując wzrokiem samochód Beau'a. Spełniał swoją pracę dobrze, gdyby nie to, że teraz spał.
- Szczerze? Nie jest mi go szkoda. Zasłużył na to. 
- Matthew, on tego nie chciał. To Sasha go do tego zmusiła, nawet nie wiedział, co się dzieje. - Broniłam chłopaka. - I ten idiota śpi.
- Jaki idiota? - Zdziwił się.
- Jeszcze pytasz. Beau nie najlepiej sprawuje się w pracy. - Wybuchnęłam śmiechem. - Tak, czy siak. Pojedź do Marcela i poszukaj Rany.
- Się robi szefowo. - Rozłączył się radosnym głosem.
- Pójdziemy już spać? Ona wróci, a ty nie możesz się przemęczać. - Chłopak przyciągnął mnie do siebie, po czym zasnęliśmy wtuleni w siebie.



*Rana*


Powiem szczerze, miałam w tej chwili większe zaufanie do Matta, niż kogokolwiek innego. Wiem, że nigdy by mnie nie skrzywdził, a tym bardziej, że nie dałby mnie komukolwiek innemu skrzywdzić. Był przy mnie zawsze, gdy go potrzebowałam, oraz gdy on mnie potrzebował. Wiele scenariuszy układało się w mojej głowie, ale jeden był prawdziwy. Nic nie jest takie, za jakie je uważam.
Jechaliśmy już trzecią godzinę, wyjechaliśmy z Londynu i najprawdopodobniej kierujemy się w stronę zachodnią.
- Gdzie jedziemy? - Wyszeptałam, budząc bruneta z transu.
- Do Bristolu*. - Posłał w moją stronę uśmiech, który delikatnie odwzajemniłam. - Nie musisz się bać, będzie dobrze.



- Po wydarzeniach z ostatnich miesięcy, tracę w to wiarę. - Chwyciłam jego rękę.

"Nie musiała rozumieć sensu życia,
wystarczyło spotkać Kogoś, kto go zna.
A potem zasnąć w Jego ramionach 
jak dziecko, które wie, że ktoś silniejszy
od niego chroni je przed wszelkim
złem i niebezpieczeństwami."**

***

- To tutaj? - Zadałam pytanie, wychodząc z samochodu. Znajdowaliśmy się przed niewielkim domkiem, zaledwie kilkaset metrów od plaży. Zbudowany z brązowej cegły, wykończony w niektórych miejscach drewnianymi balami. Wracając.
- Tak, przenocujemy tutaj. - Wyciągnął z bagażnika plecak, który zawiesił sobie na ramieniu, zamknął pojazd i ruszył w stronę drzwi. Powlekłam się za nim, rozglądając na wszystkie strony.
- A rodzice? Hope i Victor? Szkoła? - Wyrzucałam z siebie potok słów. Matt zatrzymał się i spojrzał na mnie.
- Zabrałem z twojego pokoju kilka rzeczy i napisałem list, że zostajesz u Hope na noc. Zaraz zadzwonisz do niej i z nią porozmawiasz, bo to ona prosiła, abym cię poszukał. A o szkołę się nie martw, możemy podrobić usprawiedliwienia.
Weszliśmy do środka, który wyglądał dość przytulnie. Mały salon, kuchnia, łazienka i jedna sypialnia. Idealne dla małżeństwa bez dzieci. 
Wyszłam na plażę wraz z telefonem, spacerując i zastanawiając się, czy zadzwonić. Z niedaleka zauważyłam mały pomost, w którego kierunku się udałam.
Gdy już znajdowałam się na nim, umiejscowiłam się tak, że moje nogi zwisały nad taflą wody. Wybrałam odpowiedni numer i czekałam, aż odbierze.
- Matt? Wszystko w porządku? - Usłyszałam głos czerwonowłosej.
- To ja, Rana. - Odpowiedziałam. Dziewczyna westchnęła z ulgą, dość głośno.
- Na szczęście. Jesteś cała? - Rozmawiałyśmy tak przez następne pół godziny, dopóki nie przyszedł Lockwood. Pożegnałam się z nią i zaczęliśmy rozmowę.
- Więc.. kim jest ten cały Dylan? O co mu chodziło? Dlaczego chciał mnie zabić? - Skierowałam wzrok przed siebie obserwując wodę.
- Dylan? To dupek, który myśli, że przyjechał do Mystic Falls i jest wszechmocny. Mój stary wróg. Wie dobrze, że mi na tobie zależy, więc chce zrobić wszystko co w jego mocy, abyś ty cierpiała, bo gdy ty cierpisz, ja też. - Zdziwiona spojrzałam na niego.
- Matty ja.. - Przerwał mi w połowie.
- Wiem, że nic do mnie nie czujesz i wcale mi to nie przeszkadza. Kochasz Marcela, jesteś szczęśliwa, a jeśli ty jesteś, to ja też. - Objął mnie ramieniem. - Dlaczego chciał cię zabić? Pewnego razu, on miał zginąć, ale w chwili, gdy wystrzeliłem pojawiła się jego siostra, która osłoniła go swoim ciałem. Teraz chce się zemścić. 
Podał mi zmięty kawałek fotografii. Był tam ten chłopak i dziewczyna bardzo do niego podobna. Widać, że rodzeństwo. Najwyraźniej byli szczęśliwi.

(Na zdjęciu widoczny Dylan O'Brien wraz z swoją prawdziwą siostrą)

- Bardzo ją kochał, skoro chce się zemścić. - Oddałam mu zdjęcie. - Opowiesz mi więcej o sobie? Bo dowiaduję się, że o twojej przeszłości nie mam bladego pojęcia.
- Co tu dużo mówić, mam własny gang. Brooks'owie, Sahyounie, Yammouni i Tristan są w nim. Praktycznie od początku wakacji dowiadywałem się o morderstwach, które O'Brien popełniał wrabiając w to mnie. Wiedziałem, że będziesz w końcu jego celem, więc najzwyczajniej w świecie zdzwoniłem się ze starymi przyjaciółmi i od tego czasu cię chronimy. Z resztą nie tylko ciebie, ale wszystkich twoich bliskich. Owszem, robiłem wiele złych rzeczy, a zabijać, zabijałem w ostateczności.
- Wierzę ci. - Wtuliłam się w niego.



*Tristan*


Próbowałem od dobrych kilku godzin dodzwonić się do Matta, lecz każda próba szła na marne. Wiedzieliśmy, że coś się stało, bo nawet Steven, do którego odważyłem się zadzwonić, nie odbierał. Miałem ochotę rozwalić wszystko, co stało na mojej drodze.
- Może po prostu odpuśćmy? Nie jest nowicjuszem. - James, który jako jedyny, nie licząc mnie znajdował się w pokoju, nie odrywał wzroku od monitora.
- Czy ja wiem? Każdy może popełnić błąd. - Śmiech chłopaka rozniósł się echem po magazynie, a ja spojrzałem na niego jak na psychicznie chorego człowieka.
- Stary, znasz go dłużej niż ja. Dobrze wiesz, że on nigdy nie popełnił błędu. Prawdopodobniej ma planów zapasowych od "A" do "Z". - Miał rację, chociaż kiedyś musi być ten pierwszy raz, prawda?
- Nigdy nie mów nigdy. - Burknąłem pod nosem, przeczesując ręką swoje włosy. 
Nagle, z zewnątrz można było usłyszeć podejrzane dźwięki. Chwyciłem w dłoń pierwszą, lepszą broń leżącą na stoliku. Po pokazaniu sygnału, James wcisnął przycisk, podnoszący drzwi kryjówki. Wyszedłem powoli, rozglądając się na każdą stronę. Nic nie zobaczyłem, więc chciałem wrócić z powrotem do środka. W ostatniej chwili podbiegł do mnie mały piesek.


Podniosłem go, broń schowałem za pasek.
- Słodziaku, co ty tutaj robisz? - Przytuliłem go do siebie, po czym weszliśmy do środka. - Mamy nowego kolegę. - Oznajmiłem Yammouni'emu.


*Narracja trzecioosobowa*


Dwóch dziewiętnastolatków stało na wzniesieniu góry. Obserwowali miasto, które z mijającym czasem, ponownie się budziło do życia.
- Dlaczego nie możemy po prostu jej porwać? - Zapytał jeden z nich.
- Otóż dlatego, drogi Tylerze, że musimy pamiętać o zasadach. - Zaśmiał się.
- Jak w szachach? - Spojrzał na niego.
- Jak w szachach. - Potwierdził, po czym pomyślał, gdy ty zrobisz ruch, następuje kolej twojego przeciwnika.

***
*Bristol - miasto w południowo - zachodniej Anglii.
**cytat Paulo Coelho - "Brida".

SIEMANECZKO! Cóż mogę powiedzieć. To taki spóźniony o kilka dni niż w terminie, prezent na dzień dziecka :) Wszystkiego najlepszego!

Rozdział.. krótki, cholernie krótki, ale zawiera wszystkie ważne rzeczy, które chciałam Wam przekazać. Jedynie zepsułam końcówkę.
Więcej... MAM NADZIEJĘ, ŻE SIĘ SPODOBAŁ! :)X

Podpowiedź do dzisiejszego rozdziału:

KOLEJNA SPRAWA!
- Co sądzicie o rozdziale?
- Ulubiona scena/moment?
- Ulubiony cytat?
- Czy było coś, co przyprawiło was o łzy?

To chyba tyle..

JAK POD KAŻDYM ROZDZIAŁEM
10 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ
:)

Czytam każdy komentarz, wierzcie mi.
Bardzo Was kocham, do zobaczenia!
~Autorka.


6 komentarzy:

  1. ooooo mamooo ten Matt-nie wiem co o nim myslec, bo razem jest niedobry a za chwile mówi wszystko Ranie i jest ok, ale nawet go lubie :D
    Co do rozdziału to jak zawsze zajebisty, wiesz że kocham wszystko co piszesz!
    czekam na kolejny <3
    + gify z pieskiem i splatanie rąk są taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaakie słodkie *-*
    @jannet_1d

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooo *O* jestem za Matt'em *O* A Marcela? Powiesić kurde -.- :D albo no wiesz.. znaleść chłopaka xD Wszystkie rozdziały zajebiste ^^ na prawde dumna jestem :D haha jestem Rattonator *O* :3 najwyższa pora żeby ona coś poczuła do Matt'a bo tylko on się o nią troszczy z całego serca ^^ a nie jak Marcel który ją zdradził c; co jak co, umyślnie lub nie ale i tak zdrada ^^ Oby tak dalej :33 świetny blog :3 ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Swietny jak zawsze. lubie Matta mam nadzieję że coś się wydarzy miedzy nim a Raną :) byłoby naprawdę fajnie! Czekam na nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Najlepszy <3 podobał mi się moment jak okazało się że Stev ocalił Ranę :c i jednocześnie zapewne przyprawił by mnie o łzy gdyby nie to że czytałam go na geografii xD czekam na nexta misia <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmmm... nie wiem co powiedzieć (kombinowanie nad tym komentarzem zajęło mi czas od wczoraj popołudnia, więc serio nie mam pojęcia co napisać) .
    Mam nadzieję, że Rana wybaczy marcelowi, bo... bo tak. Nadzieja umiera ostatnia c'nie? Doday, że coś mi się zepsuło w telefonie i nie widzę co piszę, więc wybacz wszelkie literówki, przestawione litery, etc.
    Czekam na nexta!
    @husaria1698
    Dużo weny kochanie!

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział genialny. Chce już następny.
    Ulubiona scena to jak Rana i Matt wzięli się za ręce <3
    ''Nic nie zobaczyłem, więc chciałem wrócić z powrotem do środka. W ostatniej chwili podbiegł do mnie mały piesek.''
    Nie raczej nie.
    Paja czekam na następny rozdział naprawdę genialnie piszesz. Następny rodział niech będzie szybciej <3

    /Cysia

    OdpowiedzUsuń