sobota, 28 września 2013

Rozdział Piąty.






*Rana*



"(...) Ten, który mnie gonił i był "postacią" to... Marcel ?! (...)"

Z otwartymi szeroko oczami nie mogłam nic z siebie wydusić. On jest mordercą ? To nie możliwe...
- Hej, Rana wszystko okey ? - Zapytał Marcel.
- Czy wszystko okey ?! Goniłeś mnie i jesteś seryjnym mordercą ! - Zaczęłam panikować. Wiem to głupie, ale w tej sytuacji nie miałam innego wyjścia. Szybko podniosłam się z ziemi, a Marcel powtórzył za mną.
- Co ? Ja mordercą ?! Nie jestem nim! Posłuchaj. Lubię tutaj przychodzić po zmroku. Dzisiaj też planowałem, ale nie spodziewałem się, że Cię tu spotkam. Potem zauważyłem kogoś i chciałem podejść, ale ty zaczęłaś uciekać. - Wytłumaczył się. No dobra. Wierzę mu. On nie kłamie.
- Dobra. Może pójdziemy stąd ? Zrobiło się bardzo ciemno i zimno, a moja mama pewnie już ma atak paniki. - Odpowiedziałam. Marcel przytaknął, po czym ruszyliśmy.
- Odprowadzę Cię pod dom. - Powiedział w połowie drogi.
- Nie musisz. Trafię. - Zatrzymałam się i popatrzyłam w jego stronę.
- Chcę mieć pewność, że nic Ci nie będzie, i że trafisz cała do domu. - Uparł się i nie było odwrotu.
- No dobra. Wiesz, gdzie mieszkam ? - Zapytałam.
- Tak. Dałaś mi swój adres, gdy będziemy robić projekt. - Odpowiedział. No tak. Projekt.
- Okey. Kiedy robimy właściwie ten projekt ? - Tym razem to ja zapytałam. Dom co raz bliżej.
- A kiedy masz czas ? - Doszliśmy pod mój dom. Zatrzymaliśmy się i spojrzeliśmy w swoją stronę.
- Wpadnij jutro. Dziękuje i dobranoc. - Powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
- Dobranoc. - Odpowiedział, po czym ruszył w stronę swojego domu. Otwarłam drzwi wejściowe, zdjęłam buty i weszłam do salonu. Matka z ojcem już czekali. Alice pewnie śpi. No tak. Jest 22:34.
- Jezu dziecko! Nareszcie ! Gdzieś ty była, wiesz jak się o Ciebie martwiliśmy !? - Napadała mnie mama przytulając.
- Byłam się przejść, ale zabłądziłam, a potem spotkałam kolegę z klasy i on mnie odprowadził. - Powiedziałam spokojnie. Jedyny tata normalny.
- Już więcej nigdy tego nie rób matce. Odchodziła tu od zmysłów. Ja z resztą też. Wiesz co się ostatnio dzieje ? - Dołączył się tata do rozmowy.
- Wiem i uważam na siebie. Mogę już iść spać ? Jestem zmęczona, a jutro przychodzi kolega, bo musimy zrobić projekt na biologię. - Nawijałam jak maszyna mimo tego, iż byłam zmęczona. Nie podobne do mnie.
- Dobrze. Idź już spać. - Tata nie chcąc ciągnąć dalej "kłótni" wysłał mnie do pokoju. Idąc na górę myślałam o tej całej sytuacji. Jak mogłam pomyśleć, że Marcel jest mordercą ? Przecież on boi się sam siebie uszczypnąć, a co dopiero kogoś zabić. To jest nie możliwe. Muszę przestać o tym myśleć. Weszłam do pokoju i od razu skierowałam się do łazienki. Długi prysznic dobrze mi zrobi. 



*Marcel*


Nie spodziewałem się, że ją tam zastanę. Wiem. To trochę głupie, że za nią pobiegłem zamiast po prostu ją zawołać. Ale nie wpadło mi nic innego do głowy. Tylko dziwi mnie to, że mogła pomyśleć o mnie jako mordercy. Ja i morderca ? Samemu mi się chce z tego śmiać. Mniejsza o to. Rozmyślam tak w drodze do domu, a już właściwie pod nim. Wszyscy już śpią. No trochę się nie dziwię, bo myślą, że ja też właśnie śpię. Przeszedłem przez płot i udałem się na tyły domu. Następnie wspiąłem się po pergoli pełnej róż, przy okazji się wbijając sobie mnóstwo kolców i  byłem na swoim balkonie. Na szczęście nie zapomniałem zostawić otwartych drzwi. Zabrałem ubrania z krzesła i ruszyłem w stronę łazienki. Rozebrałem się i wszedłem pod prysznic. Już po chwili, po moim ciele spływały kropelki gorącej wody. Oparłem się o ściankę, a po chwili zacząłem rozmyślać. Naprawdę Rana nie była mi obojętna. Była wspaniałą dziewczyną. Jeszcze ten projekt. Mógłbym całować panu Fallen'owi stopy za to co zrobił. To znaczy, ja nic mu nie proponowałem, ale jego pomysł był i nadal jest genialny. Chciałbym, aby to zadanie w jakiś sposób nas zbliżyło do siebie. Jest mnóstwo osób w szkole, które sądzą, że ona jest z Matt'em. Skąd wiem, że nie jest ? Siedzę z nim na historii i tak jakby się z nim kumpluje. Powiedział mi to, za co jestem mu wdzięczny. Koniec rozmyślań. Będzie co ma być. Wyszedłem spod prysznica, wytarłem się i przebrałem. Umyłem zęby i zamknąłem łazienkę, po czym rzuciłem się na łóżko. Chwilę później już byłem pogrążony we śnie.



*Narracja trzecioosobowa*


W tym samym czasie...

M. wyszło ze swojej kryjówki i skierowało się w stronę domu rodzinnego państwa Higgins. Będąc w połowie drogi zauważył światła policyjne "przeczesujące" miasto. Po małym prezencie od M. nie ma się czego dziwić. Nagle światła zgasły, a samochód po chwili udał się na komisariat. M. nie zaprzestając swojej podróży, chwilę później przechodziło przez ogrodzenie posiadłości Higgins'ów. Krótka droga na tył domu, wspięcie się po drzewach i wskoczenie na balkon. Wyjęło ze swojej kieszeni kilka wytrychów na wszelki wypadek, po czym zaczęło otwierać zamek w drzwiach balkonowych. W ciągu jednej sekundy zabezpieczenie w drzwiach było w kawałkach, a M. otwierało wejście do pokoju najstarszej córki Higgins'ów. Rana spała odwrócona w stronę drzwi, które prowadziły na korytarz. Postać podeszła do szafki obok łóżka i zostawiło na nim krótki list. Później wszystko działo się w ekspresowym tempie, szybkie wejście przez balkon i powrót do stałej kryjówki. Kolejna sprawa do rozwiązania.



*Rana*


Przebudziłam się o 6:07. Przeciągnęłam się i spojrzałam na drzwi balkonowe. One były... zniszczone. Szybko podniosłam się z łóżka i powoli podeszłam do nich. Zamek w drzwiach był w kawałeczkach. 
- Mamo! - Zawołałam strasznie głośno. Właściwie to był pisk.
- Co się dzieje ?! - Zapytała strasznie wystraszona, po czym podeszła do mnie.
- Zamek w drzwiach jest wyłamany. - Odparłam szybko.
- O boże.. to niemożliwe. - Odpowiedziała. Mama zawołała tatę, a ten zadzwonił na policję i tak dalej...


***

- Proszę Państwa. Zbadamy tę sprawę później, gdy dzieci wyjdą do szkoły dobrze? - Powtórzył pytanie funkcjonariusz.
- Dobrze. - Odpowiedziała moja matka. - Alice idziemy do twojego pokoju, a ty Rana idź się sama przygotować, zawiozę Was dzisiaj.
- Okey. - Powiedziałam i poszłam do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i spojrzałam na szafeczkę obok łóżka. Leżała na niej kartka. Wzięłam ją do ręki i przeczytałam linijki tekstu. Po chwili zamarłam, po raz kolejny dzisiaj ze strachu. 

Słodko wyglądasz jak śpisz. xx


***
No i jest. Średnio mi się podoba. Rozdział miał się pojawić we wtorek, ale niestety nie miałam czasu, bo nauka -.-' W przyszłym tygodniu na sto procent rozdział się pojawi. Bardzo chciałam podziękować @Jannet_1D, która wspierała mnie i dopingowała w pisaniu tego rozdziału :)

~Pajka.

wtorek, 17 września 2013

Rozdział Czwarty.


Rozdział z dedykacją dla :
@Jannet_1D <3
l.o.v.e (Po prostu Nessie^^) oraz Adyy <3
Dziękuje wam moje skarby za motywację ;*

UWAGA ! : Rozdział może zawierać treści drastyczne. Czytasz na własną odpowiedzialność.



*Marcel*


Kolejny nudny dzień. Rutyna. Wstać, przebrać się, pójść do szkoły, usłyszeć wyzwiska, skończyć lekcje, usłyszeć wyzwiska, wrócić do domu, odrobić pracę domową i czas wolny. Może dzisiejszy dzień będzie troche inny ? Wkońcu pan Fallen wybiera pary na projekt z biologii. Może trafi mi się ktoś fajny ? Napewno fajniejszy ode mnie. Patrzę na zegar. Godzina 7:15. Przebrałem się, zjadłem jabłko i ruszyłem do szkoły. Gdy tylko przekroczyłem próg szkoły usłyszałem po raz kolejny wyzwiska. Ruszyłem  w stronę klasy biologicznej, bo biologia to dzisiaj jedyny przedmiot, który będzie na trzech lekcjach. To nawet lepiej. Będe cały czas siedział z Rose i nic się nie stanie. Zabrzmiał dzwonek, gdy akurat siadałem w ławce czekając na Rose. Reszta uczniów zajęła swoje miejsce wraz z Rose. Wszedł nauczyciel i zaczął do nas mówić.
- Drodzy uczniowie. Jak dobrze wiecie dzisiaj będę przydzielał wam pary do pierwszego projektu w tym roku szkolnym z tego pięknego przedmiotu, którym jest biologia. Od razu mówię, iż nie można zmieniać pary i obie osoby mają pracować przy owym projekcie. Na wykonanie go macie do dwóch tygodni. Teraz macie godzinę czasu dla siebie. Na następnej lekcji przeczytam wam z kim jesteście w parze i do końca lekcji będziecie omawiać wasz projekt. Trzeciej lekcji natomiast nie będzie. To tyle na dzisiaj.
Po zakończeniu monologu pan Fallen zasiadł za swoim biurkiem i zaczął łączyć nas w pary. Klasa natomiast zaczęła rozmawiać ze sobą. Na następnej lekcji nauczyciel rozpoczął wyczytywanie kto z kim jest.
- Hope Shelley i George Shelley...(...) Marcel Styles i Rana Higgins. To na tyle. Teraz możecie się naradzić i ustalić wszystkie szczegóły, a po dzwonku możecie wyjść.
Chyba się przesłyszałem. Ja i Rana ?! To niemożliwe. Okej. Zrobimy ten projekt i z głowy. Bardzo mi się podoba i nie chciałbym zrobić czegoś co spowodowało by zbłaźnienie się przed nią.

*Rana*

Marcel ? To nie jest tak źle. Przynajmniej go trochę poznam. Spojrzałam na Hope. Niezbyt jej się uśmiechało być z George'm. Dlaczego ? Bliski kolega Chris'a. Ale da radę. Dlaczego ? Projekt pewnie zrobią w jej domu, a jej matka jest uczulona na Shelley'ów. Tych drugich oczywiście. Niezbyt ich lubi więc cały czas będzie w pobliżu. Nie ma się o co martwić. Wracając. Podeszłam do Marcela i pochyliłam się nad nim.
-To jak ? U kogo robimy projekt ? - Zapytałam.
- Co ? -Wyglądał jakbym wyrwała go z zamyśleń.
- Zapytałam, u kogo robimy projekt ? - Powtórzyłam z lekkim śmiechem słyszalnym w głosie.
- Sam nie wiem. A ty gdzie chciałabyś ? - Tym razem on zapytał. Zarumienił się tak słodko.
- Pierwszy raz możemy u mnie. - Odpowiedziałam
- Dobra. Mógłbym prosić adres ? - Zgodził się nawet chętnie. Podałam mu karteczkę z adresem i zebrałam swoje rzeczy. Do końca lekcji siedziałam z moją przyjaciółką w ławce rozmawiając. Po lekcjach każdy wrócił do swoich domów. Wyjątkiem byłam ja. Musiałam odebrać swoją siostrę ze szkoły. Czekałam na nią przed jej szkołą, siedząc na małym murku. Za zaledwie dwie minuty powinna mieć dzwonek. Co dzisiaj będę porabiać ? Wieczorem wyjdę sobie chyba na spacer. Chociaż nie powinnam, ale jednak to dobrze mi zrobi. Najwyżej zostanę kolejną ofiarą seryjnego mordercy. Zanim się obejrzałam - zadzwonił dzwonek. Dzieci zaczęły wychodzić ze szkoły. Mnóstwo dzieci kończyło lekcje o tej porze. No w sumie się nie dziwię, bo jest 14:32.Szkoły podstawowe zazwyczaj prowadzą lekcje do tej godziny. W sumie szkoły wyższych stopni również. Dzieci biegały w różnych kierunkach chcąc wrócić do domu po ciężkich siedmiu godzinach. Po chwili Alice również wyszła ze szkoły, ale spokojnie w porównaniu do innych jej rówieśników. Ali podeszła do mnie.
- Jak tam w szkole ? - Zapytałam.
- Dobrze. Ostatni rok w szkole fajnie się zapowiada. - Odpowiedziała z uśmiechem na ustach.
- To super. Idziemy coś zjeść ? - Zaproponowałam.
- Pizza ? - Dopytała.
- Pizza. - Zgodziłam się z nią.
Kolejne dwie godziny spędziłyśmy w knajpie jedząc pizzę. Kocham ją. W sensie Ali, ale pizzę też. Naprawdę. Raz w całym dotychczasowym życiu się pokłóciłyśmy. O lalkę. Jesteśmy bardzo ze sobą zżyte jak na rodzeństwo. Większość się ze sobą kłóci. Ale w Mystic Falls mało jest takich osób. Wracając. Po zjedzeniu pizzy, a w naszym mieście jest zajebista, postanowiłyśmy wolnym krokiem wracać do domu. Pogoda zrobiła się typowo jesienna i zaczęło delikatnie padać. W ciągu pół godziny przechodziłyśmy przez próg naszego domu, a na zewnątrz rozpadało się na amen.
- Co robimy ? - Zapytała moja siostra.
- Sama nie wiem. Najpierw odrobię prace domową. - Odpowiedziałam.
- Skoro ty to ja też. - Powiedziała po czym ruszyła z plecakiem na górę do swojego pokoju. Ja natomiast najpierw zahaczyłam o kuchnię, aby zabrać ze sobą butelkę wody. Weszłam do pokoju i rzuciłam plecak na podłogę. Postanowiłam najpierw się przebrać. Włożyłam na siebie czarną bluzkę, jeans'owe szorty, bluzę z kapturem. Na stopy natomiast nałożyłam moje kapcie. Postanowiłam także założyć pierścionek z misiem i wisiorek "łapacz snów". Włosy związałam w kucyka, po czym podeszłam do mojej wieży. Włączyłam jedną z moich ulubionych piosenek. Jednak nie mogłam się nacieszyć tym chwilowym spokojem, bo usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę ! - Krzyknęłam. Zza drzwi wyłoniła się głowa mojej siostry.
- Skończyłam odrabiać lekcje. Właściwie to ich nie miałam, ale przy okazji spakowałam się na jutro. Mogę z tobą posiedzieć ? - Zapytała automatycznie siadając na łóżku.
- A chcesz patrzeć jak męczę się nad pracą domową ? - Odpowiedziałam jej pytaniem.
- Zawsze możesz odrabiać i rozmawiać ze mną. - Uśmiechnęła się. Z resztą. Ja również.
- W sumie, dobry pomysł.
- Fajna piosenka. - Powiedziała po chwili.
- Wiem. Jedna z moich ulubionych. Właściwie, to co w szkole ? - Nawet nie zauważyłam, że włączyła się kolejna piosenka.
- Dobrze. Mam nadzieję, że ostatni rok w tej szkole będzie fajny. - Odpowiedziała.
- Trzymam kciuki słońce. Nie wiesz czasem o której godzinie rodzice wrócą ? - Kolejne pytanie "wyszło" z moich ust.
- Mama wróci o 18:00, a tata zostaje w pracy do 19:00. - Powiedziała, a ja w tym czasie spojrzałam na zegarek. Jest 17:43. Za chwilę będzie mama.
- To praktycznie za chwilę. Zadania odrabiać nie muszę, bo jutro nie mam tych przedmiotów, więc może chodźmy pooglądać telewizję ? - Ali po prostu przytaknęła. Wyłączyłam muzykę, włożyłam zeszyty do plecaka i zeszłyśmy wraz z Alice na dół. A później ? Później przez calutkie pół godziny siedziałyśmy przed telewizorem i oglądałyśmy jakąś stację muzyczną. Teledyski gwiazd, nowości ze świata i z życia gwiazdek show - biznesu. W trakcie oglądania, zadzwonił dzwonek. Pewnie mama. Wstałam i ruszyłam do drzwi. Otworzyłam drzwi, jednak nikogo przed nimi nie było. Natomiast przed drzwiami leżało pudełko i koperta. Podniosłam obie paczki, po czym zamknęłam drzwi. Wchodząc do domu zastanawiałam się, co jest w tym pudełku, a co w kopercie ? Akurat, gdy weszłam do kuchni mama wróciła. Poszła wraz ze mną, a następnie stanęłyśmy nad blatem w kuchni.
- Od kogo to masz  - Zapytała.
- Nie wiem. Leżało przed drzwiami. - Odpowiedziałam.
- Może otworzymy ? - Zaproponowała.
- Okej. - Zgodziłam się, po czym rozerwałam kopertę. - Mam przeczytać ? - Zapytałam.
- Tak. - Odpowiedziała.
- "Mały rarytas dla miastowych piesków*. Radzę nawet za chwilę do nich zadzwonić słoneczka." - Po przeczytaniu tego zamarłam. Powoli podnosiłam wzrok na moją mamę. Ona także, była jednocześnie zdziwiona i przestraszona. Moja rodzicielka chwyciła w jedną rękę telefon, a w drugą nóż. To drugie będzie raczej zbędne. Chwyciłam pudełko i szybkim ruchem otworzyłam je. Pokrywka wypadła mi z rąk, a mojej mamie wypadł nóż. W pudełku był... ludzki nadgarstek. Odcięty, ludzki nadgarstek. Zakryłam usta ręką. Na szczęście Alice siedzi w pokoju i ogląda ten telewizor.
- Mamo dzwoń na policję. - Powiedziałam stanowczo z wzrokiem utkwionym w pudełko.
- Ale...- Nie skończyła, bo jej przerwałam.
- Dzwoń. Teraz. - Dokończyłam. Ona posłusznie zadzwoniła, a po kilku minutach było słychać sygnały syreny policyjnej. Potem wszystko działo się już szybko. Policja zabezpieczyła pudełko, zaczęły się przesłuchania, a sąsiedzi zaczęli się schodzić pod dom. Mamę przesłuchali jako pierwszą, bo jest dorosła. Potem mnie, a w tym czasie tata zdążył wrócić. Mama oczywiście mu wszystko wytłumaczyła oraz sąsiadom. Co jak co, ale każdy, no prawie się w miasteczku o siebie troszczył i nie było "obrabiania dupy". Policja rozpoczęła śledztwo. Kto mógł to zrobić ? Ja nie wiem. Po tym wszystkim powiadomiłam rodziców, że idę się przejść. Mały spacer dobrze mi zrobi. Jest jeszcze jasno, a deszcz już przestał padać. Wybrałam się w swoje ulubione miejsce. Las. Wiem, że to głupie z mojej strony - cały czas ktoś kogoś morduje, a ja idę do lasu. Może i głupie, ale ja naprawdę tam się odstresowuję. Szłam zaledwie 15 minut. Warto. Weszłam w dalszą część lasu, aby móc usiąść na pniu starego drzewa. Odsunęłam kilka gałęzi, pokonałam trzy metry i już, byłam tam gdzie chciałam być




Usiadłam na nim, ale tylko na chwilę. Chciałam iść dalej. Zobaczyć po raz kolejny inne miejsca. Jest takie jedno "wejście". Muszę przejść przez tą część lasu, potem pokonać polanę i zobaczę je. Tak i też zrobiłam. Gdy wychodziłam z lasu i wkroczyłam na polanę zobaczyłam, że się ściemnia. Patrzę na telefon. Godzina 19:32. I kilka nieodebranych połączeń. Nie oddzwonię teraz, bo nie mam tutaj zasięgu. Trudno. Byłam już blisko "wejścia", gdy zauważyłam postać. Była odwrócona do mnie plecami. Zimne dreszcze mnie przeszły. 



(Wyobraźcie sobie to zdjęcie tylko wieczorem)

Nagle zamarłam jeszcze bardziej. Postać raczej mnie zauważyła, więc odwróciła się w moją stronę. Twarzy niestety nie zobaczyłam. Ona chyba się też zdziwiła, ale zaczęła się do mnie zbliżać. Szła. Po prostu kurwa szła. A ja nie potrafiłam nic zrobić. Gdy była w połowie drogi, otrząsnęłam się i zaczęłam biec. Ile sił w nogach. Ten ktoś również rzucił się pędem w moją stronę. To był w stu procentach mężczyzna. Był wysoki i miał dobrą kondycję. Biegać szybko to on naprawdę potrafi. Uciekałam przed nim, ale po chwili nie słyszałam już kroków. Co jest !? Zwolniłam trochę i rozglądałam się. Pożałowałam tego jednak. Ledwo co się odwróciłam i już leżałam na ziemi, przygnieciona czyimś ciężarem ciała. Jezu! Zginę. Po co mi był ten spacer! Wyrywałam się, ale on mocno dociskał moje ręce do podłoża. Nie potrafiłam. Nie miałam już siły. Po moich policzkach popłynęły łzy, ale...on je otarł. Co kurwa ?! Otwarłam oczy, które wcześniej były cały czas zamknięte. Ten, który mnie gonił i był "postacią" to...
Marcel ?!

***
Nareszcie! Zbierałam się żeby go napisać kilka dni. Przepraszam, że tak długo musieliście czekać. Rozdział pisany przy rozmowie z @Jannet_1D oraz Nessie ^^ :D Za wszelkie błędy przepraszam. Kolejny rozdział pojawi się w tym tygodniu, bo moja wena wróciła ! Yay! :))

~Pajka. xx

Bonus + Przeprosiny.

Hej wszystkim ! Wiem, że rozdziału nie było już od chyba dwóch tygodni, ale niestety zaczęła się szkoła, a z tym - nauka. W tym tygodniu będę miała dużo luzu, więc pojawią się dwa, może trzy rozdziały. Dzisiaj już po 21:00 pojawi się czwarty rozdział :) Naprawdę bardzo Was przepraszam za tak długie czekanie. W ramach przeprosin mam dla Was zdjęcia z opisami postaci :D Kilka osób prosiło mnie przez ask'a, abym dodała tą notkę więc ją dodaje :) Miłego przeglądania i do kolejnej notki :P


***


Rana Higgins.

Dziewczyna o brązowych włosach do pasa. Ma 170 cm. wzrostu. Niebieskie, szare lub zielone oczy zależne od kątu patrzenia lub padania światła. Ma 18 lat. Nie cierpi wywyższania się, rządzenia oraz panienek, które uważają się za lepsze. Miła, pomocna dziewczyna. Czasami chamska. Nigdy nie przejdzie obok cudzej krzywdy obojętnie. Ma 12-letnią siostrę Alice. Jej mama jest fryzjerką, a tata psychoterapeutą.






Marcel Styles.


Chłopak o brązowych dłuższych włosach - loczkach. (Wzorowane na : Harry Styles.) Przed swoją "wielką" zmianą ma "ulizane" włosy. Ma 180 cm. wzrostu. Zielone oczy. Ma 18 lat. Wszystko jest mu obojętne. Gdy zakochuję się - trudno jest mu się odkochać. Miły, wspaniały chłopak. Ma 24-letnią siostrę Gemmę. Jego rodzice się rozwiedli, gdy miał 7 lat i do tej pory mieszka z mamą, która jest stylistką w stacji telewizyjnej.





Hope Shelley.

Włosy Hope są "ognisto" czerwone - do łokci. Odcień jej oczu jest porównywalny z czarnym (chociaż "podobno" ma brązowe). Posiada 170 cm. wzrostu. W stosunku do innych chamska, lecz nie dla przyjaciół. Jej nałogiem jest palenie, pasją jazda konno oraz konie, a jej najlepszą przyjaciółką od dzieciństwa - Rana. Obie są tak samo pokręcone. Jest w związku od 2 lat z Victor'em. Dziewczyna "emo", "punk'iem" czy temu podobne nie jest chociaż nosi często swoje ulubione glany, czarną kurtkę, spodnie w czerwoną z czarnym kratkę z łańcuchami i czarny T-shirt. Jej ojciec zmarł w wypadku samochodowym. Mieszka z matką. Jest jedynaczką, a jej mama pracuje jako prezenterka wiadomości w bardzo popularnej stacji telewizyjnej.





Victor Donavan.

Chłopak Hope. Posiada dłuższe (tak jak Marcel) czarne włosy, proste. Jego oczy są niebieskie. Jest 180 centymetrowym chłopakiem. Nałogowo pali. Ma 18 lat i prawo jazdy. Ma taki sam styl jak jego dziewczyna. Jest dobrym chłopakiem dla najbliższych, lecz nie dla nieznajomych. Jego rodzice nie żyją - zmarli w katastrofie lotniczej. Ma trójkę rodzeństwa - Max (6 lat.), Annabelle (Anna - skrót, 12 lat.) oraz Matthew (brat bliźniak Annabelle, też 12 lat.). Mieszka wraz z babcią, dziadkiem i rodzeństwem.





Sasha Sticker.

Typowa "barbie". Blondynka z włosami do pasa. Cheerleaderka, "puszczalska". Ma 168 cm. wzrostu. Piwne oczy. Charakteru nie muszę opisywać - po pierwszym zdaniu można się domyśleć. Rozpuszczona i rozpieszczona,wredna. Każdy chłopak chce ją "przelecieć". Wróg Rany i Hope. Jej matka jest stylistą, a ojciec biznesmenem  Sasha ma 18 lat oraz 25-letnią siostrę Megan (Meg), która jest przyjaciółką siostry Marcela. Ona jednak tego nie pojmuje.





Matthew Lockwood.

Najlepszy przyjaciel Victor'a. Jego przyjaciółkami są również Hope i Rana. Zielonooki chłopak o włosach brązowych, dłuższych. Wredny, chamski, złośliwy, ale nie dla najbliższych. On bardziej ubiera się jak emo - lecz nie przesadzajmy. Bardzo podoba mu się Rana, jednak nie chce niszczyć tej przyjaźni. Mieszka z ojcem i rodzeństwem. Matka ich zostawiła. On, jego siostry Katherine (8 lat.), Patricia (13 lat.) oraz Layla (20 lat.) są bardzo zżyci ze sobą, zawsze sobie pomagają. Ojciec jest mechanikiem samochodowym.





Rose Andrew.

Dziewczyna o czarnych włosach do ramion i piwnych oczach. Ma 168 cm. wzrostu. Nieśmiała, pomocna, miła, wielbicielka kotów, niezdara. W szkole ma opinię "kujonki".  Po uszy zakochana w Marcelu. Mieszka z rodzicami - matką aktorką i ojcem lekarzem. Jej rodzeństwo to 12-letnia Caroline oraz 15-letni Alexander, sama ma 18 lat.





Christopher "Chris" Thicke.

Chłopak o ciemnych blond włosach oraz zielonych oczach. Posiada 180 cm. wzrostu i ma 18 lat. Typowy sportowiec - "bezmózg". Były chłopak Rany i obecny chłopak Sashy. Podrywacz, dręczyciel, wysportowany.  Jego matka jest projektantką mody, a ojciec piłkarzem. Ma siostrę Mirandę, która ma 13 lat.

***
To tyle. Gdyby nie pasowało Wam coś to się nie martwcie, ponieważ to są zdjęcia ich wyglądu tylko "zasugerowane". Jeśli chcecie to mogę jeszcze zrobić notkę zdjęć z postaciami drugoplanowymi oraz epizodycznimi. Za wszelkie błędy przepraszam i do następnego :)

~Pajka. xx.



środa, 4 września 2013

Rozdział Trzeci.

*Rana*

(...)...szedł z Rose ? Dlaczego się zdziwiłam, pomyślicie. Marcel jest typem samotnika. Mimo, iż Rose także jest "kujonem" po raz pierwszy od dwóch lat widzę, żeby on z kimś szedł. Po chwili jednak nie przejmowałam się tym i ruszyłam wraz z przyjaciółmi do domu.
- Alice ! Już jestem! - Krzyknęłam od progu.
- Okej ! - Odpowiedziała mi. Weszliśmy wszyscy do salonu. Alice oglądała wiadomości, jak zawsze. Mimo, że jest jeszcze dzieckiem jest bardzo mądra. Miała tak od zawsze. No dobra. Od dwóch lat. Co za różnica ?
- Może jakiś film i jedzenie ? - Zaproponowała Hope. Mimo, że byli moimi przyjaciółmi w moim domu mogli się czuć swobodnie. Żadnych ograniczeń. Byli jak moja rodzina.
- Jestem za! - Radość w głosie Matt'a była wyczuwalna.
- Ja również. - odpowiedziałam zgodnie. Popatrzyłam chwilowo na telewizję, po czym mój wzrok został skierowany na czerwony pasek u dołu. Widniał na nim napis "Dzisiejszej nocy pewnien rybak wyłowił przypadkowo ciało pary mieszkańców. "Młodzieńcy zostali zamordowani poprzez uduszenie" - podaje miejscowy policjant. "Prosimy nie wychodzić po zmroku samemu, ponieważ sprawcy nadal nie znaleźliśmy. Do tej pory zostańcie bezpieczni w domach." - Apeluje policja.
- Słyszałaś Alice. Wieczorem nigdzie nie wychodzisz. - Od razu jej przypomniałam. - A teraz zmykaj odrobić pracę domową, a później możesz do nas dołączyć.
- Dobrze. - Odpowiedziała i od razu pobiegła do siebie. Zawróciłam i poszłam do kuchni.
- Jaki film oglądamy ? - Zapytał Victor.
- Ja nie wiem, ale wy możecie z Matt'em wybrać. Wraz z Hope przygotujemy jedzenie i picie, i zaraz do was dołączymy. - Odpowiedziałam. Chłopcy zgodzili się i poszli wybrać film, a my zajęłyśmy się przygotowaniem prowiantu. Patrzę na zegarek. Godzina 13:03. Mama wróci o 17:00, a tata 18:00. Mamy jeszcze trochę czasu. Pogoda niestety zaczęła się psuć, zbiera się na deszcz. Uwielbiam go. Po chwili wraz z Hope byłyśmy w salonie kładąc wszystko na stoliku.
- Jaki film wybraliście ? - Zapytałam równocześnie z moją "siostrą", po czym z uśmiechem przybiłyśmy żółwika.
- "Oszukać przeznaczenie". - Powiedział Vic siadając obok H. i obejmując ja ramieniem.
- Słabe. - Wzięłam miskę z słodyczami i położyłam u siebie na kolanach.
- Narzekasz słońce. - Włączył się Matt do rozmowy. Nie. On nie jest moim chłopakiem, a i tak do siebie tak mówimy. Czemu ? Bo lubimy śmiać się z ludzi, którzy uważają nas za parę.



*Cztery godziny później*


Właśnie kończyliśmy sprzątać puste i brudne naczynia, gdy usłyszeliśmy otwieranie drzwi i stukot obcasów.
- Jestem ! - Krzyknęłam mama. Na dworze na dobre się już rozpadało, więc była odrobinę mokra. Wyszliśmy z kuchni do przedpokoju i przywitaliśmy się z nią.
- Mamo, zrobisz coś dla mnie ? - Zapytałam. Bez żadnej miny. Po prostu normalnym głosem. Podlizywać się nie mam zamiaru.
- Mogę. Tylko powiedz, co? - Uśmiechnęła się do mnie.
- Odwiozłabyś Hope, Vic'a i Matt'a ? - Odpowiedziałam.
- Niech zostaną do kolacji, a potem ich odwiozę, słońce. - Wiedziałam ! Chce się pochwalić pewnie nowym przepisem na zapiekankę z kurczaka. Moja mama szybko się przebrała i zabraliśmy się za robotę. Po jakiejś godzinie kolacja była na stole, a tata właśnie wchodził do domu. Wszyscy usiedliśmy i przywitaliśmy się. Moim rodzicom nie przeszkadza to jak się ubierają, jakie nawyki mają czy jaki kolor włosów mają moi przyjaciele. Moi rodzice i Hope znają się od podstawówki. Z rodzicami Victor'a i Matt'a zaprzyjaźnili się zaraz po tym, gdy my się poznaliśmy. Po zjedzonej kolacji mama odwiozła moich przyjaciół, a ja w tym czasie zdążyłam odrobić pracę domową. Zeszłam na dół i podreptałam do salonu. Nikogo w nim nie było. Z kuchni było słychać odgłosy sprzątania, czyli pewnie mama sprząta po kolacji, tata jest w swoim gabinecie, a Ali śpi albo bawi się. Usiadłam na kanapie, po czym włączyłam telewizor. Znowu wiadomości. Właśnie miałam przełączyć, gdy moją uwagę przykuła informacja na temat tego morderstwa.
"Ofiary morderstwa to nie jacy Caroline Walles i jej narzeczony John Henderson.
-Nie mieli żadnych wrogów. Każdy mieszkaniec Mystic Falls ich lubił. Byli z każdym zaprzyjaźnieni. Nie wiem kto mógł zrobić im coś takiego - mówi matka Caroline. Przyczyny morderstwa nadal są badane, a morderca dalej szukany. Radzimy nie wychodzić z domu po zmroku samemu."
- Ciekawe kto mógł to zrobić. - Zapytała moja mama. Nawet nie zauważyłam kiedy usiadła obok mnie.
- Sama nie wiem. Ale człowiek, który to zrobił najwyraźniej pragnie zemsty. - Odpowiedziałam jej.
- Skąd to możesz wiedzieć ? - Ponownie zapytała.
- Tak zazwyczaj jest. Albo miał jakieś porachunki z tymi osobami w przeszłości i teraz chce za to odwetu. Więc na to samo wychodzi. - Powiedziałam z przekonaniem.
- W sumie racja..- Po chwilowym zastanowieniu moja mama stwierdziła, że pójdzie sprawdzić czy Alice śpi, po czym sama pójdzie spać. Oczywiście nie obyło by się od jej przypomnieniu o tym, że mam zaraz pójść spać. Poszłam do kuchni i wyjełam z lodówki butelkę wody. Wyjrzałam przez okno. Widok na las. Patrzyłam chwilę i nagle coś zauważyłam. Tak jakby coś tam się ruszało. Ale to nie było zwierzę... To był człowiek! Na sto procent! Troche przestraszona pobiegłam do drzwi wyjściowych i zamknęłam je na klucz. Tak samo z oknami. Pozamykałam je, po czym odetchnęłam z ulgą. Na dworze szaleje ulewa, mordercy jeszcze nie złapali, a tu kurwa ktoś w pobliżu mojego domu biega sobie! Jeszcze z trzęsącymi się rękami udałam się do swojego pokoju. Weszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic, umyłam zęby, przebrałam się w piżamę i się położyłam. Trochę za dużo wrażeń jak na dziś. Patrzę na zegarek. Godzina 23:17. Dzisiejszej nocy nie zasnę.



*W tym samym czasie, zmiana na perspektywy*


- Naprawdę mamo. Wrócę za zaledwie kilkanaście minut. Już wychodzę od Polly. - Amanda Wall zakończyła rozmowę z matką, po tym jak postanowiła zakończyć balowanie na urodzinach swojej przyjaciółki. Szła powoli w stronę domu. Postanowiła pójśc na skrót przez las. Zawsze nim chodziła i nic nigdy jej się nie stało. Nie spodziewała się tego co miało nastąpić.
Morderca wyszedł zza drzewa, pilnując dokładnie swojej ofiary. Każdy jego krok był idealnie zaplanowany. Skradał się za swoją ofiarą niczym lew. Nic nie mogło pójść źle. Inaczej będzie trzeba improwizować, co nie może zawsze wyjść. Amanda była na końcówce trasy przez lasy, gdy morderca zaczął główną część planu. Dziewczyna nawet nie zorientowała się kiedy leżała na ziemi przygnieciona czyimś ciężarem ciała. Wyrywała się, ubranej na czarno postaci z kapturem na głowie. Twarzy nie mogła niestety dostrzec. Cały czas się miotała, ale to nie pomagało. Po chwili została uderzona czymś twardym i ciężkim, a następnie uduszona. Morderca przewiesił sobie ciało Amandy przez ramię i udał się do swojej kryjówki. Wszelkie ślady morderstwa zostały zatarte, a od  jutra Amanda Wall zostanie uznana za zaginioną.
______________________________________________________
Trzeci rozdział napisany! Jak sądzicie, kim jest Morderca ? W następnych rozdziałach, nie będę pisać Morderca tylko jego skrót, M. To by było na tyle. Kolejny rozdział wkrótce! :)

~Pajka.