środa, 27 listopada 2013

Rozdział Dziewiąty.




Agnes Obel - Riverside.



*Marcel*



Siedzieliśmy z Raną do późnego wieczora na polanie. Gdy zrobiło się zimno, odprowadziłem swoją dziewczynę pod jej dom, a w zamian dostałem miłą niespodziankę. Moja dziewczyna. Jak to pięknie brzmi. Otwierając drzwi domu, zastanawiałem się, dlaczego jest tak cicho ? Oświeciłem światło, zdjąłem buty oraz plecak, ruszyłem do salonu. Wchodząc do pomieszczenia zobaczyłem kawałek papieru, który po chwili podniosłem.

"Dzisiaj jest czwartek. Jutro przyjeżdża Jannet, a my
wraz z nią. Tak, dobrze myślisz. Pojechałyśmy po nią.
Wrócimy jutro wieczorem.
Kocham xx
~Mama."

Zostałem sam w domu, więc mam trochę luzu i nie muszę się tłumaczyć, dlaczego znowu późno wróciłem. To do mnie bardzo nie podobne, ale przecież człowiek z wiekiem się zmienia. No cóż.. 
Zrobiłem sobie kolację i napisałem do Rany.

To: Rana<3
Time: 20:43 Co robisz słońce ? xx
________________
From: Rana<3
Time: 20:44

Przed chwilą odebrałam opieprz od rodziców ;/
________________
To: Rana<3
Time: 20:44

Dlaczego ? Za co ?
________________
From: Rana<3
Time: 20:46

Mama miała mnie odebrać ze szkoły, ale mnie nie było, więc się strasznie martwili.
________________
To: Rana<3
Time: 20:46

Przepraszam. xx
________________
From: Rana<3
Time: 20:48

Za co ? x
________________
To: Rana<3
Time: 20:49

Bo to ja zabrałem Cię do lasu.
________________
From: Rana<3
Time: 20:51

Nie przepraszaj kochanie. To nie twoja wina :)
_______________
To: Rana<3
Time: 20:52

Moja wina. Gdybym nie zabrał Cię na polanę, to nie miałabyś problemów przeze mnie :/
_______________
From: Rana<3
Time: 20:52

Naprawdę nie przepraszaj. Równie dobrze ja mogłam włączyć telefon :)
_______________
Nawet nie zdążyłem odpisać i już dostałem kolejnego SMS'a.

From: Rana<3
Time: 20:53

Kochanie, muszę iść się przygotować do szkoły :x Kolorowych snów. Dobranoc. Kocham Cię. xx
______________
To: Rana<3
Time: 20:55

Dobrze, idź się przygotować :) Wzajemnie. Dobranoc. Kocham Cię bardziej. xx
_____________

Zablokowałem telefon, zabrałem plecak z korytarza udając się po schodach na górę, do mojego pokoju. Zamykając drzwi, rozejrzałem się po nim. Naprzeciw drzwi głównych znajdowały się białe drzwi balkonowe. Niebieskie ściany, w niektórych miejscach zdjęcia rodzinne lub plakaty ulubionych zespołów. Dwuosobowe łóżko znajdowało się równolegle ustawione do dwóch okien. Oba w tej chwili były zasłonięte prze żaluzje. "Pod" tymi oknami znajdowało się moje biurko, a w przestrzeni między oknami wisiała tablica korkowa, na której znajdowało się wiele moich rysunków. Czasami tam coś bazgrałem.



(przykładowy rysunek, źródło : tumblr.)


Przed łóżkiem leżał puchaty dywan, także koloru niebieskiego. Po obu stronach łóżka stały stoliki nocne, ale tylko na jednym lampka i budzik. I zapomniałem wspomnieć. Obok drzwi balkonowych stała szafa z ubraniami. Wiedząc, że nie ma pracy domowej, zmieniłem książki tak, aby były zgodne z jutrzejszym planem lekcji. Odłożyłem plecak, zabrałem piżamę, którą były bokserki, po czym ruszyłem w stronę łazienki. Po załatwieniu wieczornej toalety, wrzuciłem ubrania z dzisiejszego dnia do kosza na pranie. Wróciłem do pokoju, sprawdziłem telefon, ale już nie dostałem wiadomości. Zgasiłem światło i położyłem się, aby chwilę później zasnąć.



*Rana*



Zamykając drzwi domu przypomniałam sobie coś. Mama miała mnie odebrać ze szkoły. O cholera. Zdjęłam buty i odłożyłem je na bok, ruszając w stronę kuchni. Nie myliłam się. Rodzice zmartwieni, wraz z ciocią i dziadkami rozmawiali.
- Żyję ! I bardzo przepraszam. - Powiedziałam, a wszystkie twarze odwróciły się w moją stronę. 
- Dziecko, gdzieś ty była ?! - Moja mama chyba dostała ataku. Rodzice mówili do mnie, ale ja ich nie słuchałam.
- Dacie mi się wytłumaczyć ? - Zapytałam spokojnie.
- Nie wiem, czy da Ci to coś w tej sytuacji. - Odpowiedział tata.
- W szkole telefon mi się rozładował, a zapomniałam, że po mnie przyjedziesz. Marcel, czyli chłopak, który często tu ostatnio przebywa, zaproponował mi, Hope, Victor'owi i Matt'owi wypad na miasto. Niestety Matt musiał zająć się rodzeństwem, bo pan Lockwood był w pracy, tak samo jak Layla. Pani Donavan, babcia Vic'a jest w sanatorium, a on nie chce obarczać obowiązkiem pilnowania rodzeństwa swojego dziadka, więc wrócił wraz z Hope do domu. A ja i tak bym się nudziła, więc poszłam z nim na spacer. - Wytłumaczyłam. Wszystko nie było zgodne z prawdą, prócz tego, że telefon mi się rozładował.
- Nie mogłaś zadzwonić od Hope ? - Do rozmowy przyłączyła się ciocia Rachel. 
- Nie pomyślałam o tym. Naprawdę przepraszam. - Mówiąc to opuściłam głowę w dół. Od kiedy spędzam więcej czasu z Marcelem stałam się bardziej uczuciowa. Rodzice i tak nie brali pod uwagę moich tłumaczeń. Dostałam opieprz przy dziadkach i ciotce. Wróciłam do pokoju, przez chwilę SMS-owałam z Marcelem i pouczyłam się trochę. Kolejna rzecz nie podobna do mnie. Właściwie to miałam tylko książki otwarte i słuchałam muzyki. Usłyszałam pukanie do drzwi i momentalnie przyciszyłam muzykę.
- Chciałam się pożegnać. - Powiedziała moja ciocia, wchodząc do pokoju. Wstałam i ją przytuliłam.
- Będę tęsknić za tobą ciociu. - Widuję ją bardzo rzadko. Tylko w święta lub czasami na urodzinach. Mieszka na Florydzie, więc trochę się nie dziwię.
- Ja za tobą też, słońce. Muszę już iść, bo za niedługo mam samolot. - Zeszłam na dół wraz z nią i pożegnałam się także z dziadkami, którzy mieszkają w Manchesterze. 
- Ja idę już spać. Jest 22:56, więc muszę się wyspać na jutro. - Tata poszedł na górę, a ja musiałam się upewnić.
- Robiłaś testy ?  - Zapytałam ściszonym głosem. Mama spojrzała na mnie.
- Tak. Jestem w ciąży. - Uśmiechnęła się. Po niecałej sekundzie moja mama, leżała na ziemi przygniatana przez moje uściski.
- Tak bardzo się cieszę ! Kiedy powiesz tacie ? - To było ważne. Tata jest spokojnym człowiekiem, więc pewnie się ucieszy.
- Jutro idę na badania, dokładne. Później zobaczymy. - Wiedziałam, że jest szczęśliwa. - Ja także idę spać. Dobranoc. - Pożegnała się.
- Dobranoc. Śpij dobrze. - Niecałe piętnaście minut później, wychodziłam z łazienki, gotowa do snu. W celu zasłonięcia okien, podeszłam do nich. Zauważyłam kogoś, kto właśnie przechodził przez nasze ogrodzenie. Właściwie to wyglądało jak ucieczka. Zdziwiło mnie to, ale i tak nie zdążyłabym czegokolwiek zrobić. Jedyne co zrobiłam, to niespokojna poszłam spać.



*Marcel*



Obudziłem się przed 7:00. Nie miałem zbytnio czasu na prysznic, więc umyłem zęby, twarz i się przebrałem. Ubrałem się bardziej na luzie. Mianowicie, nałożyłem na siebie czarną koszulę, jaśniejsze, ale też czarne, spodnie, oraz wybrałem zegarek. Zbiegłem na dół zabierając ze sobą plecak, ponieważ zegarek wskazywał godzinę 7:10. Zrobiłem sobie dwie kanapki, które po chwili zjadłem. Na chwilę przybliżyłem się do lustra wiszącego w korytarzu. Pod względem wyglądu się zmieniłem. Spojrzałem na zegarek, jest 7:18. Włosy zostawiłem takie jakie były. Zamknąłem drzwi i ruszyłem w stronę szkoły. Będąc prawie w szkole, wysłałem swojej dziewczynie SMS'a.

To: Rana<3
Time: 7:37

Będę czekał przy mojej szafce. xx
______________

***


Przed chwilą zabrzmiał dzwonek oznajmiając, że minęła trzecia lekcja. Rany do tego czasu nie ma w szkole. Co jest ?! Pytałem Hope, Matt'a i nawet Victor'a czy wiedzą, gdzie ona może być, ale oni też nie wiedzieli i się o nią martwili.  Obecnie stałem przy swojej szafce i nie miałem pojęcia co mam zrobić. Może lepiej, żebym nic nie robił ? Otworzyłem szafkę i wkładałem książki, gdy w pewnym momencie zrobiło mi się ciemno przed oczyma. I wcale nie chodzi mi o to, że zemdlałem. Ktoś zasłonił mi oczy.
- Zgadnij kim jestem... - Już wiedziałem, kim jest ta osoba. Odwróciłem się i zobaczyłem...
- Jannet ?!






***
Siemaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaano ! :D Rozdział późno, ale długi :) Ta osóbka wyżej, to Jannet! Nowa postać w opowiadaniu :D Mam nadzieję, że spodobał się Wam. Kolejny może w tym tygodniu ? To tyle. Do kolejnego rozdziału c:

Ps. Oto zwiastun bloga, zrobiony przez @oneluckyforme <3
Nagłówek został zrobiony przez @jusdrug :)
Bardzo Wam dziękuję.



~Pajka. xx





wtorek, 26 listopada 2013

Wytłumaczenie.



Kochani. Naprawdę Was przepraszam. Rozdział miał być w piątek, później sobotę, w niedzielę, poniedziałek i dzisiaj. Ale niestety nie mogę go dodać. W poniedziałek musiałam się uczyć na fizykę. Jutro, wracam wcześnie, więc dokończę go NA 100% I DODAM. Baaaaaaaardzo Was przepraszam. Mam nadzieję, że się nie gniewacie :)

Ps. Jak Wam się podoba nowy wygląd bloga? :D xx

~Pajka. xx

niedziela, 10 listopada 2013

Rozdział Ósmy.



Rozdział dedykuję :
@Jannet_1D oraz Nessie.
Kocham Was wszystkich.

One Direction - Story Of My Life.



*Rana *




"(...)  Muszę mu to powiedzieć. Teraz albo nigdy.
- Kocham Cię. - Powiedziałam. (...)"

- Rana... posłuchaj. Porozmawiamy po szkole, dobrze ? - Zapytał. Czyli niepotrzebnie się łudziłam.
- Dobrze. - Mruknęłam próbują się nie rozpłakać.
- Słońce, nie płacz. Ja też Ciebie kocham. - Powiedział, a ja nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam.
- Naprawdę ? - W tej chwili nie dowierzałam.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. Porozmawiamy po szkole, a teraz chodź na lekcje. - Oznajmił, po czym dał mi...






Krótkiego całusa.
Mam nadzieję, że Hope jakoś mnie usprawiedliwiła, albo nauczyciel jeszcze nie przyszedł. Wchodząc do sali zauważyłam, że nauczyciel jeszcze nie przyszedł. Na szczęście.
- Gdzieś ty była ?! - Zapytała moja przyjaciółka.
- Załatwiałam coś. Pogadamy wieczorem, okey ? - Odpowiedziałam.
- Okey, ale musisz mi wszystko wyjaśnić ! - Powiedziała. Wiedziałam, że mnie zrozumie.
- A co u Ciebie i Vic'a ? - Tym zarazem ja zadałam pytanie.
- Po staremu. Wiesz... martwię się trochę o Matt'a. - Wyznała.
- Co z nim nie tak ? 
- Zachowuje się, jakoś tak podejrzanie i tajemniczo. - Okey. Nie sądziłam, że usłyszę to od niej.
- Zdaje Ci się. - Dodałam.
- Możliwe. - Hope często rozmyślała o rzeczach, których nie było. Miała tak od zawsze.
- Może porozmawiamy z nim ? Albo Victor ? - Zapytałam.
- Niech lepiej Vic z nim pogada. Chłopak chłopaka lepiej zrozumie. - Powiedziała.
- Wiem. Tak właściwie, to czemu jeszcze nie ma Brainhood'a? - Zaciekawiłam się.
- Tego nie wiem, ale mam nadzieję, że nie postanowił zmienić klasy. - Zmartwiła się dziewczyna.
- To niemożliwe. Przecież sam wiele razy powtarzał, że nas lubił. - Upomniałam ją. Po chwili jednak, nasze zmartwienia zostały rozwiane, ponieważ nauczyciel zdyszany wszedł do klasy.
- Witam moją kochaną klasę! - Nauczyciel przywitał się. W sali można było usłyszeć powitania, czasami okrzyki. - Przepraszam za spóźnienie, ale niestety mój budzik też nie chce wstawać o tak wczesnej porze, i niestety nie zadzwonił. Oczywiście ja wstałbym wcześniej, ale wczoraj sprawdzałem do późna wasze sprawdziany. - Tłumaczył się. Przez całą lekcję, na której omawialiśmy sprawdzian, myślałam, co powiem Hope ? "Cześć Hope, całowałam się z Marcelem i go kocham, pójdziemy na pizzę ?". Nie. Mam nadzieję, że rozmowa jakoś sama się ułoży.

***

Po trzeciej lekcji, Hope stwierdziła, że nie wytrzyma i musimy zerwać się z lekcji. Będąc już za bramą szkoły, postanowiłyśmy udać się w kierunku starej podstawówki. A raczej jej ruin. Spłonęła zaraz po tym, gdy skończyłyśmy ostatnią klasę. Dziwny zbieg okoliczności. Wchodząc do pierwszej, lepszej sali, usiadłyśmy na podłodze i rozpoczęłyśmy rozmowę.
- Lubisz Marcela ? - Zapytałam na wstępie.
- Mimo, że ledwie go znam, to tak. Lubię go. - Odpowiedziała.
- A Victor i Matt ? - Zadałam kolejne pytanie.
- Z tego co wiem, to są razem w klasie i często rozmawiają z nim, więc pewnie go lubią. - Może nie będzie tak źle... - Ale dlaczego pytasz się mnie, czy go lubimy ?
- Jesteś moją przyjaciółką ? - Popatrzała na mnie jak na kosmitę.
- Jestem twoją siostrą, ale co to ma do rzeczy ? - Zapytała.
- Mogę Ci powiedzieć wszystko, prawda ? - Odpowiedziałam.
- Tak, ale powiedz, o co chodzi ? - Nie potrafiła już wytrzymać.
- Ja... - Nie mogę. Nie potrafię. Ale... Muszę. Muszę jej to powiedzieć. - Ja Go Kocham. Kocham Marcela. - Niezależnie od tego, co się teraz stanie, jestem dumna z siebie, że to powiedziałam. Popatrzyłam na Hope. Siedziała naprzeciwko mnie ze zdziwionym wzrokiem. Z powrotem opuściłam wzrok.
- Cieszę się. Naprawdę. Marcel to wspaniały chłopak, który Cię uszczęśliwi. - Zdziwiona jej słowami, podniosłam wzrok, a moja przyjaciółka przytuliła mnie.
- Nie chciałam Ci mówić, ale... - Rumieniąc się mój wzrok, po raz kolejny zmierzył ku dołu.
- Ale...? - Zadała pytanie z uśmiechem. Wielkim uśmiechem.
- Ja... i On... no wiesz. Całowaliśmy się. - Nie potrzebnie to mówiłam. Wraz z kończącym zdaniem, czerwonowłosa zaczęła piszczeć i skakać.
- Mój boże! Tak się cieszę! - Powiedziała, pomiędzy piskami.
- Ale to, że jesteśmy razem nie jest jeszcze pewne. Dopiero dzisiaj będziemy na ten temat rozmawiać. - Mój humor trochę przygasł, ale przypomniałam sobie, co Marcel powiedział. Kocha mnie.
- Tak czy siak, będziecie razem. Ja to wiem. - Zapewniła mnie.
- Chciałabym. Kurwa. Zaraz kończą się lekcje, a umówiliśmy się, że po lekcjach się spotkamy. Chodź - Nasza rozmowa nie była taka zła. No dobra. W ogóle nie była zła.


***

Gdy przekraczałyśmy próg, bramy szkolnej, akurat zadzwonił dzwonek. Wraz z moją przyjaciółką czekałyśmy pod bramą. Uczniowie zaczęli wychodzić ze szkoły, aby znaleźć się jak najdalej. W ciągu 10 minut wszyscy, którzy skończyli lekcje wyszli. Po chwili nawet Vic i Matt do nas dołączyli. Za nimi zobaczyłam Marcela, który wychodził ze szkoły. Poprosiłam Hope, aby porozmawiała z nimi, a ja ruszyłam w stronę Marcela. W połowie odległości od siebie, on podniósł głowę, którą cały czas miał opuszczoną. Dostrzegłam, że ma podbite oko. Co kurwa ?! On zatrzymał się, ja zatrzymałam się. Nie minęła jednak chwila, a ja podbiegłam do niego i z całej siły, go przytuliłam. 
- Chodźmy. - Chwyciłam go za rękę i ruszyliśmy w kierunku polany. Naszej polany. - Kto Ci to zrobił ? -Zapytałam.
- Rana, naprawdę. To nic takiego. - Odpowiedział. Zatrzymałam się i spojrzałam na niego.
- Nic takiego ? Nic takiego?! Marcel, czy ty wiesz co ty mówisz ?! - Zdenerwowałam się.
- Proszę, nie gniewaj się. Po prostu Chris, się w pewnym sensie bronił. - Chris ?! Zabije sukinsyna.
- Jak to bronił ? - Zapytałam. Powoli zbliżaliśmy się do polanki.
- No wiesz... - Zaczął. - Przechodziłem obok niego i usłyszałem, jak mówił przy swoich kolegach, jaką jesteś dziwką, więc się wkurzyłem i mu przywaliłem. A on mi oddał. - Stanął w mojej obronie ? Aww. Jakie to słodkie.
- Nie musiałeś... Gdybym się dowiedziała, to sama bym sobie z nim "porozmawiała" - Zrobiłam cudzysłów w powietrzu.
- Musiałem. Uwierz. Jeśli ktoś mówi w taki sposób o osobie, którą kocham... to nie mogłem, nie zareagować. - Powiedział. Nawet nie zauważyłam, że jesteśmy już na polanie. Usiedliśmy naprzeciwko siebie i rozmawialiśmy. - Ale, nie po to tu jesteśmy.
- Wiem.  - Nagle moje nogi stały się strasznie interesujące. Chłopak przybliżył się do mnie i chwycił moje dłonie. Podniosłam wzrok.
- Kocham Cię. I chcę być z Tobą, ale to zależy tylko i wyłącznie od Ciebie. - Powiedział patrząc prosto w moje oczy.
- Też tego chcę. - Nasze usta zaczęły się do siebie zbliżać. Jego wargi były takie miękkie. W pewnym momencie przejechał językiem po moich ustach, prosząc o wejście. Rozszerzyłam wargi, a nasz pocałunek nie miał końca. Kocham Go.






***
Jeeeeestem! :D Nowy rozdział. To sobie Marcel z Raną porozmawiał. Rozdział podoba mi się. Cały z perspektywy głównej bohaterki. Wiem, jest krótki, ale następny będzie dłuższy. Jeszcze jedno pytanko. Jak myślicie - Rana wraz z Marcelem będą się ukrywać ?
Pozdrawiam, Dobrej nocy życzę.

~Pajka. xx

sobota, 2 listopada 2013

Rozdział Siódmy.






Passenger - Hearts on Fire w/ Ed Sheeran



*Rana*





Chyba po raz pierwszy rano wstałam, nie zaczynając od zwyzywania całego świata. Po raz pierwszy chciałam iść do szkoły. Po raz pierwszy od dłuższego czasu mam szansę na szczęście. Chcę być z nim. Chyba go kocham. Zaraz. Na pewno go kocham. Tego jestem pewna. Jest godzina 5:56, a ja zamiast wstawać, rozmyślam. Mój brzuch zaraz eksploduje od nadmiaru tych motyli w jego wnętrzu. Pragnę już go zobaczyć. Za bardzo się angażuję, ale naprawdę go kocham. Zakończyłam swoje przemyślenia i wstałam, ruszając w stronę łazienki, wcześniej zabierając ubrania. Położyłam je na szafce, po czym rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Po chwili jednak już z niego wychodziłam. Nie miałam zamiaru siedzieć tam wieczność, tak jak robię to zazwyczaj. Wysuszyłam się i przebrałam. Założyłam czarny t-shirt, zwykłe jeansy oraz narzuciłam na siebie luźny sweter. Potem tylko bransoletkę i gotowe. Przy okazji, także spakowałam swój plecak, aby nie śpieszyć się później. Po przygotowaniu się do szkoły, popatrzałam na zegarek. Godzina 6:33. Zeszłam na dół i udałam się do salonu. Moja mama jako, iż miała urlop dopóki wszystko się nie wyjaśni, od razu podeszła do mnie.
- Dlaczego tak wcześnie wstałaś ? - Zapytała.
- Idę dzisiaj do szkoły. Nie mam zamiaru siedzieć w domu cały czas. I nawet się ze mną nie kłóć, bo i tak pójdę do szkoły! - Odpowiedziałam, uprzednio ją informując.
- Nie mam zamiaru się kłócić, ale to ja Cię zawiozę i odbiorę. - Powiedziała. No w sumie to nawet lepiej.
- Dobra. Gdzie Alice? - Tym razem to ja Ją zapytałam.
- Już wstała i pewnie się ubiera. - Mówiła jakimś smutnym, bądź zmartwionym głosem.
- Wszystko dobrze ? - Zapytałam z przejęciem. Normalnie nie ja.
- Tak. To znaczy, nie mów tacie, ale podejrzewam, że jestem w ciąży. - Powiedziała zmartwiona. O cholera.
- Nie powiem mu, ale... musisz zrobić testy albo pójść do lekarza, nie uważasz ?
- Wiem. Zadzwonię tam dzisiaj i się umówię. Chcę mieć pewność
- Mamo, rozumiem. Ale przestańmy o tym rozmawiać, bo zaraz tata zejdzie na dół i usłyszy. - Zaproponowałam.
- To dobry pomysł. Pójdę przygotować Wam kanapki. - I tak oto zakończyła się nasza rozmowa. W sumie, fajnie było by mieć jeszcze jedne rodzeństwo. Włączyłam telewizję i oglądałam ją, dopóki moja mama nie ogłosiła, że ruszamy do szkoły. Motyle znowu powróciły, gdy przypomniałam sobie, że muszę porozmawiać z Marcelem. Cholera.



*Marcel*



Po przebudzeniu się, a była to godzina 6:27, ruszyłem od razu pod prysznic. Po odbyciu porannej toalety, postanowiłem ubrać białą koszulę, szarą kamizelkę, czarne spodnie, a na końcu swoje ulubione czarne buty. Co z tego, że teraz się tak ubieram ? Jeśli będę z nią, zacznę ubierać się na luzie. Dlaczego, myślę o ubraniach? Boże, zamieniam się w kobietę. Od momentu obudzenia się, cały czas myślałem, jak mam z nią porozmawiać ? Może zabiorę ją do lasu, po szkole i tam porozmawiamy ? Sam nie wiem, ale to będzie chyba najlepsze rozwiązanie. Kończąc swoje rozmyślenia, skończyłem też śniadanie. Kiedy ja w ogóle wyszedłem z pokoju i zacząłem jeść? Muszę się wziąć w garść, bo na lekcjach... a z resztą. nie będę się przejmował lekcjami. Nie one są ważne.
- Marcel ? Słuchasz mnie ? - Z transu wyrwała mnie moja mama.
- Co ? Przepraszam, byłem zamyślony. Możesz powtórzyć ? - Odpowiedziałem jednocześnie schodząc na Ziemię.
- Twoja kuzynka przyjeżdża. Jannet. - Powiedziała.
- To fajnie. Lubię ją. - Ucieszyłem się. To moja jedyna kuzynka, która jest wspaniała, mimo tego, że jest szalona. W pozytywnym sensie oczywiście.
- Wiem, ale przyjeżdża dopiero w piątek i zostanie na cały weekend. Ciocia Margaret ma małe problemy w pracy, więc obiecałam jej pomóc. - Ciocia Margaret to jedyna siostra mojej mamy. To znaczy Mama i Ciocia mają jeszcze dwóch braci - Sama i Dean'a. Ale mama mieszka tutaj, w Londynie, Ciocia w Manchesterze, wujek Dean w Miami, a wujek Sam w Los Angeles. Nie to, że się pokłócili, bo codziennie rozmawiają przez skype lub telefon, ale akurat tak postanowili zamieszkać.
- Jest już 7:23, nie idziesz do szkoły ? - Zapytała mama.
- Straciłem poczucie czasu. Do zobaczenia, Kocham Cię - Pożegnałem się, wychodząc.
- Ja Ciebie też ! - Usłyszałem jeszcze. Teraz tylko dojść do szkoły i nie zwymiotować z nadmiaru emocji.



*Rana*



Dojeżdżając do szkoły myślałam, że nie wytrzymam. Moje nogi się trzęsły i były jak z waty, a serce prawie mi nie wyskoczyło z piersi. Wychodząc z samochodu, od razu skierowałam się do szkoły, a właściwie to swojej szafki. Moi przyjaciele pewnie tam będą czekać, jak zawsze. Szybkim krokiem przebyłam korytarz i już znajdowałam się przy szafce. W tym samym czasie moi przyjaciele podeszli do mnie. Hope, gdy tylko mnie zobaczyła, przyśpieszyła i przytuliła mnie z całej siły.
- Słoneczko! Jak dawno Cię nie widziałam. Tak się za tobą stęskniłam. - Powiedziała.
- Ja za tobą też. Nareszcie wróciłam i teraz już chyba będzie normalnie, ale muszę z tobą później porozmawiać. - Ostatnie zdanie wypowiedziałam jej szeptem. Nie chcę na razie, aby chłopacy się dowiedzieli.
- Nasz maluch wrócił! Nawet nie wiesz jak za tobą tęskniliśmy! - Takim oto sposobem wszyscy moi przyjaciele, zaczęli mnie przytulać, przez co prawie mnie udusili.
- Zaraz zaczynają się lekcje. Co macie pierwsze ? - Zapytałam Matt'a i Victor'a.
- Biologia. A wy ? - W sumie to nawet zapomniałam o stresie. Będzie co ma być.
- Godzina wychowawcza. Czyli luz. - Odpowiedziała Hope. Chwilę później zadzwonił dzwonek, a my udałyśmy się do klasy. Będąc prawie pod klasą zauważyłam w tłumie Marcela. Mogłabym z nim teraz porozmawiać, ale... jebać to. Jak najszybciej znalazłam się przy Marcelu i pociągnęłam go do schowku woźnego. Wszystko to działo się tak szybko, że chłopak nawet nie zorientował się, kiedy trafił do schowka. Było ciemno, więc nie wiedząc nawet, kto go pociągnął zaczął nawijać.
- Jeśli zaraz mnie nie wypuścisz to... - I w tym momencie przerwał, bo oświeciłam światło.
- To co ? - Dokończyłam z uśmiechem na ustach.
- To... nic. - Zawstydzony zarumienił się i spuścił głowę.
- Musimy pogadać, prawda ? - Zapytałam.
-Tak, ale nie w szkole, okey ? Po lekcjach czekaj na mnie przed bramą. - Odpowiedział.
-Dobra. Idź na lekcje. -Zasugerowałam.
-Już idę. - Powiedział nieśmiało.
Nie wiem co się stało, ale zanim Marcel zdążył dotknąć klamki, ja pociągnęłam go za rękę i...  






Nie tylko on był zaskoczony moim postępowaniem, ale nie potrafiłam się oprzeć. Jestem uzależniona, jak narkoman od narkotyków, a moim narkotykiem jest Marcel. Ten chłopak, który w szkole ma ulizane włosy i jest ubrany jak księgowy, lecz poza szkołą jego włosy są rozczochrane, a on sam ubiera się na luzie. To właśnie jego kocham i nie mogę spędzić chwili bez jego dotyku, głosu, zapachu oraz innych rzeczy związanych z nim. Nasz pocałunek stawał się co raz bardziej namiętny. Nie wiedziałam, że Marcel potrafi tak całować. A jednak. 






I nadszedł moment, w którym przestaliśmy się całować. Odsunęliśmy się, a następnie popatrzyliśmy się na siebie. Muszę mu to powiedzieć. Teraz albo nigdy.
- Kocham Cię. - Powiedziałam.


***
NO I JEST! Przepraszam, że tak długo go pisałam. Ale powody są zawarte w poprzedniej notce :) Za kolejny rozdział biorę się teraz. Jak sądzicie, Marcel i Rana będą razem ? Piszcie co o nim sądzicie! :)
~Pajka. xx