*Rana*
(...)...szedł z Rose ? Dlaczego się zdziwiłam, pomyślicie. Marcel jest typem samotnika. Mimo, iż Rose także jest "kujonem" po raz pierwszy od dwóch lat widzę, żeby on z kimś szedł. Po chwili jednak nie przejmowałam się tym i ruszyłam wraz z przyjaciółmi do domu.
- Alice ! Już jestem! - Krzyknęłam od progu.
- Okej ! - Odpowiedziała mi. Weszliśmy wszyscy do salonu. Alice oglądała wiadomości, jak zawsze. Mimo, że jest jeszcze dzieckiem jest bardzo mądra. Miała tak od zawsze. No dobra. Od dwóch lat. Co za różnica ?
- Może jakiś film i jedzenie ? - Zaproponowała Hope. Mimo, że byli moimi przyjaciółmi w moim domu mogli się czuć swobodnie. Żadnych ograniczeń. Byli jak moja rodzina.
- Jestem za! - Radość w głosie Matt'a była wyczuwalna.
- Ja również. - odpowiedziałam zgodnie. Popatrzyłam chwilowo na telewizję, po czym mój wzrok został skierowany na czerwony pasek u dołu. Widniał na nim napis "Dzisiejszej nocy pewnien rybak wyłowił przypadkowo ciało pary mieszkańców. "Młodzieńcy zostali zamordowani poprzez uduszenie" - podaje miejscowy policjant. "Prosimy nie wychodzić po zmroku samemu, ponieważ sprawcy nadal nie znaleźliśmy. Do tej pory zostańcie bezpieczni w domach." - Apeluje policja.
- Słyszałaś Alice. Wieczorem nigdzie nie wychodzisz. - Od razu jej przypomniałam. - A teraz zmykaj odrobić pracę domową, a później możesz do nas dołączyć.
- Dobrze. - Odpowiedziała i od razu pobiegła do siebie. Zawróciłam i poszłam do kuchni.
- Jaki film oglądamy ? - Zapytał Victor.
- Ja nie wiem, ale wy możecie z Matt'em wybrać. Wraz z Hope przygotujemy jedzenie i picie, i zaraz do was dołączymy. - Odpowiedziałam. Chłopcy zgodzili się i poszli wybrać film, a my zajęłyśmy się przygotowaniem prowiantu. Patrzę na zegarek. Godzina 13:03. Mama wróci o 17:00, a tata 18:00. Mamy jeszcze trochę czasu. Pogoda niestety zaczęła się psuć, zbiera się na deszcz. Uwielbiam go. Po chwili wraz z Hope byłyśmy w salonie kładąc wszystko na stoliku.
- Jaki film wybraliście ? - Zapytałam równocześnie z moją "siostrą", po czym z uśmiechem przybiłyśmy żółwika.
- "Oszukać przeznaczenie". - Powiedział Vic siadając obok H. i obejmując ja ramieniem.
- Słabe. - Wzięłam miskę z słodyczami i położyłam u siebie na kolanach.
- Narzekasz słońce. - Włączył się Matt do rozmowy. Nie. On nie jest moim chłopakiem, a i tak do siebie tak mówimy. Czemu ? Bo lubimy śmiać się z ludzi, którzy uważają nas za parę.
*Cztery godziny później*
Właśnie kończyliśmy sprzątać puste i brudne naczynia, gdy usłyszeliśmy otwieranie drzwi i stukot obcasów.
- Jestem ! - Krzyknęłam mama. Na dworze na dobre się już rozpadało, więc była odrobinę mokra. Wyszliśmy z kuchni do przedpokoju i przywitaliśmy się z nią.
- Mamo, zrobisz coś dla mnie ? - Zapytałam. Bez żadnej miny. Po prostu normalnym głosem. Podlizywać się nie mam zamiaru.
- Mogę. Tylko powiedz, co? - Uśmiechnęła się do mnie.
- Odwiozłabyś Hope, Vic'a i Matt'a ? - Odpowiedziałam.
- Niech zostaną do kolacji, a potem ich odwiozę, słońce. - Wiedziałam ! Chce się pochwalić pewnie nowym przepisem na zapiekankę z kurczaka. Moja mama szybko się przebrała i zabraliśmy się za robotę. Po jakiejś godzinie kolacja była na stole, a tata właśnie wchodził do domu. Wszyscy usiedliśmy i przywitaliśmy się. Moim rodzicom nie przeszkadza to jak się ubierają, jakie nawyki mają czy jaki kolor włosów mają moi przyjaciele. Moi rodzice i Hope znają się od podstawówki. Z rodzicami Victor'a i Matt'a zaprzyjaźnili się zaraz po tym, gdy my się poznaliśmy. Po zjedzonej kolacji mama odwiozła moich przyjaciół, a ja w tym czasie zdążyłam odrobić pracę domową. Zeszłam na dół i podreptałam do salonu. Nikogo w nim nie było. Z kuchni było słychać odgłosy sprzątania, czyli pewnie mama sprząta po kolacji, tata jest w swoim gabinecie, a Ali śpi albo bawi się. Usiadłam na kanapie, po czym włączyłam telewizor. Znowu wiadomości. Właśnie miałam przełączyć, gdy moją uwagę przykuła informacja na temat tego morderstwa.
"Ofiary morderstwa to nie jacy Caroline Walles i jej narzeczony John Henderson.
-Nie mieli żadnych wrogów. Każdy mieszkaniec Mystic Falls ich lubił. Byli z każdym zaprzyjaźnieni. Nie wiem kto mógł zrobić im coś takiego - mówi matka Caroline. Przyczyny morderstwa nadal są badane, a morderca dalej szukany. Radzimy nie wychodzić z domu po zmroku samemu."
- Ciekawe kto mógł to zrobić. - Zapytała moja mama. Nawet nie zauważyłam kiedy usiadła obok mnie.
- Sama nie wiem. Ale człowiek, który to zrobił najwyraźniej pragnie zemsty. - Odpowiedziałam jej.
- Skąd to możesz wiedzieć ? - Ponownie zapytała.
- Tak zazwyczaj jest. Albo miał jakieś porachunki z tymi osobami w przeszłości i teraz chce za to odwetu. Więc na to samo wychodzi. - Powiedziałam z przekonaniem.
- W sumie racja..- Po chwilowym zastanowieniu moja mama stwierdziła, że pójdzie sprawdzić czy Alice śpi, po czym sama pójdzie spać. Oczywiście nie obyło by się od jej przypomnieniu o tym, że mam zaraz pójść spać. Poszłam do kuchni i wyjełam z lodówki butelkę wody. Wyjrzałam przez okno. Widok na las. Patrzyłam chwilę i nagle coś zauważyłam. Tak jakby coś tam się ruszało. Ale to nie było zwierzę... To był człowiek! Na sto procent! Troche przestraszona pobiegłam do drzwi wyjściowych i zamknęłam je na klucz. Tak samo z oknami. Pozamykałam je, po czym odetchnęłam z ulgą. Na dworze szaleje ulewa, mordercy jeszcze nie złapali, a tu kurwa ktoś w pobliżu mojego domu biega sobie! Jeszcze z trzęsącymi się rękami udałam się do swojego pokoju. Weszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic, umyłam zęby, przebrałam się w piżamę i się położyłam. Trochę za dużo wrażeń jak na dziś. Patrzę na zegarek. Godzina 23:17. Dzisiejszej nocy nie zasnę.
*W tym samym czasie, zmiana na perspektywy*
- Naprawdę mamo. Wrócę za zaledwie kilkanaście minut. Już wychodzę od Polly. - Amanda Wall zakończyła rozmowę z matką, po tym jak postanowiła zakończyć balowanie na urodzinach swojej przyjaciółki. Szła powoli w stronę domu. Postanowiła pójśc na skrót przez las. Zawsze nim chodziła i nic nigdy jej się nie stało. Nie spodziewała się tego co miało nastąpić.
Morderca wyszedł zza drzewa, pilnując dokładnie swojej ofiary. Każdy jego krok był idealnie zaplanowany. Skradał się za swoją ofiarą niczym lew. Nic nie mogło pójść źle. Inaczej będzie trzeba improwizować, co nie może zawsze wyjść. Amanda była na końcówce trasy przez lasy, gdy morderca zaczął główną część planu. Dziewczyna nawet nie zorientowała się kiedy leżała na ziemi przygnieciona czyimś ciężarem ciała. Wyrywała się, ubranej na czarno postaci z kapturem na głowie. Twarzy nie mogła niestety dostrzec. Cały czas się miotała, ale to nie pomagało. Po chwili została uderzona czymś twardym i ciężkim, a następnie uduszona. Morderca przewiesił sobie ciało Amandy przez ramię i udał się do swojej kryjówki. Wszelkie ślady morderstwa zostały zatarte, a od jutra Amanda Wall zostanie uznana za zaginioną.
______________________________________________________
Trzeci rozdział napisany! Jak sądzicie, kim jest Morderca ? W następnych rozdziałach, nie będę pisać Morderca tylko jego skrót, M. To by było na tyle. Kolejny rozdział wkrótce! :)
~Pajka.
Zajebisteee *_* <3
OdpowiedzUsuńNikaaa. c;
Naprawdę super :) Uwielbiam tego typu opowiadania :> Będę się popisywać "Lexi<3"
OdpowiedzUsuńLexi<3
Ja
OdpowiedzUsuńTo
OdpowiedzUsuńKocham
OdpowiedzUsuń!
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na nowy rozdział ♥ A więc ruszaj d u p e !! ;*
OdpowiedzUsuńszybko dawaj kolejną część bo zaczyna robić się ciekawie! i nie moge się doczekac więcej akcji z Marcelem :D haha
OdpowiedzUsuńPS: kocham ubiór twoich bohaterów :D
O MÓJ BOŻE... Co tu się dzieje?! AH! Czytam szybko następny C:
OdpowiedzUsuń