wtorek, 17 września 2013

Rozdział Czwarty.


Rozdział z dedykacją dla :
@Jannet_1D <3
l.o.v.e (Po prostu Nessie^^) oraz Adyy <3
Dziękuje wam moje skarby za motywację ;*

UWAGA ! : Rozdział może zawierać treści drastyczne. Czytasz na własną odpowiedzialność.



*Marcel*


Kolejny nudny dzień. Rutyna. Wstać, przebrać się, pójść do szkoły, usłyszeć wyzwiska, skończyć lekcje, usłyszeć wyzwiska, wrócić do domu, odrobić pracę domową i czas wolny. Może dzisiejszy dzień będzie troche inny ? Wkońcu pan Fallen wybiera pary na projekt z biologii. Może trafi mi się ktoś fajny ? Napewno fajniejszy ode mnie. Patrzę na zegar. Godzina 7:15. Przebrałem się, zjadłem jabłko i ruszyłem do szkoły. Gdy tylko przekroczyłem próg szkoły usłyszałem po raz kolejny wyzwiska. Ruszyłem  w stronę klasy biologicznej, bo biologia to dzisiaj jedyny przedmiot, który będzie na trzech lekcjach. To nawet lepiej. Będe cały czas siedział z Rose i nic się nie stanie. Zabrzmiał dzwonek, gdy akurat siadałem w ławce czekając na Rose. Reszta uczniów zajęła swoje miejsce wraz z Rose. Wszedł nauczyciel i zaczął do nas mówić.
- Drodzy uczniowie. Jak dobrze wiecie dzisiaj będę przydzielał wam pary do pierwszego projektu w tym roku szkolnym z tego pięknego przedmiotu, którym jest biologia. Od razu mówię, iż nie można zmieniać pary i obie osoby mają pracować przy owym projekcie. Na wykonanie go macie do dwóch tygodni. Teraz macie godzinę czasu dla siebie. Na następnej lekcji przeczytam wam z kim jesteście w parze i do końca lekcji będziecie omawiać wasz projekt. Trzeciej lekcji natomiast nie będzie. To tyle na dzisiaj.
Po zakończeniu monologu pan Fallen zasiadł za swoim biurkiem i zaczął łączyć nas w pary. Klasa natomiast zaczęła rozmawiać ze sobą. Na następnej lekcji nauczyciel rozpoczął wyczytywanie kto z kim jest.
- Hope Shelley i George Shelley...(...) Marcel Styles i Rana Higgins. To na tyle. Teraz możecie się naradzić i ustalić wszystkie szczegóły, a po dzwonku możecie wyjść.
Chyba się przesłyszałem. Ja i Rana ?! To niemożliwe. Okej. Zrobimy ten projekt i z głowy. Bardzo mi się podoba i nie chciałbym zrobić czegoś co spowodowało by zbłaźnienie się przed nią.

*Rana*

Marcel ? To nie jest tak źle. Przynajmniej go trochę poznam. Spojrzałam na Hope. Niezbyt jej się uśmiechało być z George'm. Dlaczego ? Bliski kolega Chris'a. Ale da radę. Dlaczego ? Projekt pewnie zrobią w jej domu, a jej matka jest uczulona na Shelley'ów. Tych drugich oczywiście. Niezbyt ich lubi więc cały czas będzie w pobliżu. Nie ma się o co martwić. Wracając. Podeszłam do Marcela i pochyliłam się nad nim.
-To jak ? U kogo robimy projekt ? - Zapytałam.
- Co ? -Wyglądał jakbym wyrwała go z zamyśleń.
- Zapytałam, u kogo robimy projekt ? - Powtórzyłam z lekkim śmiechem słyszalnym w głosie.
- Sam nie wiem. A ty gdzie chciałabyś ? - Tym razem on zapytał. Zarumienił się tak słodko.
- Pierwszy raz możemy u mnie. - Odpowiedziałam
- Dobra. Mógłbym prosić adres ? - Zgodził się nawet chętnie. Podałam mu karteczkę z adresem i zebrałam swoje rzeczy. Do końca lekcji siedziałam z moją przyjaciółką w ławce rozmawiając. Po lekcjach każdy wrócił do swoich domów. Wyjątkiem byłam ja. Musiałam odebrać swoją siostrę ze szkoły. Czekałam na nią przed jej szkołą, siedząc na małym murku. Za zaledwie dwie minuty powinna mieć dzwonek. Co dzisiaj będę porabiać ? Wieczorem wyjdę sobie chyba na spacer. Chociaż nie powinnam, ale jednak to dobrze mi zrobi. Najwyżej zostanę kolejną ofiarą seryjnego mordercy. Zanim się obejrzałam - zadzwonił dzwonek. Dzieci zaczęły wychodzić ze szkoły. Mnóstwo dzieci kończyło lekcje o tej porze. No w sumie się nie dziwię, bo jest 14:32.Szkoły podstawowe zazwyczaj prowadzą lekcje do tej godziny. W sumie szkoły wyższych stopni również. Dzieci biegały w różnych kierunkach chcąc wrócić do domu po ciężkich siedmiu godzinach. Po chwili Alice również wyszła ze szkoły, ale spokojnie w porównaniu do innych jej rówieśników. Ali podeszła do mnie.
- Jak tam w szkole ? - Zapytałam.
- Dobrze. Ostatni rok w szkole fajnie się zapowiada. - Odpowiedziała z uśmiechem na ustach.
- To super. Idziemy coś zjeść ? - Zaproponowałam.
- Pizza ? - Dopytała.
- Pizza. - Zgodziłam się z nią.
Kolejne dwie godziny spędziłyśmy w knajpie jedząc pizzę. Kocham ją. W sensie Ali, ale pizzę też. Naprawdę. Raz w całym dotychczasowym życiu się pokłóciłyśmy. O lalkę. Jesteśmy bardzo ze sobą zżyte jak na rodzeństwo. Większość się ze sobą kłóci. Ale w Mystic Falls mało jest takich osób. Wracając. Po zjedzeniu pizzy, a w naszym mieście jest zajebista, postanowiłyśmy wolnym krokiem wracać do domu. Pogoda zrobiła się typowo jesienna i zaczęło delikatnie padać. W ciągu pół godziny przechodziłyśmy przez próg naszego domu, a na zewnątrz rozpadało się na amen.
- Co robimy ? - Zapytała moja siostra.
- Sama nie wiem. Najpierw odrobię prace domową. - Odpowiedziałam.
- Skoro ty to ja też. - Powiedziała po czym ruszyła z plecakiem na górę do swojego pokoju. Ja natomiast najpierw zahaczyłam o kuchnię, aby zabrać ze sobą butelkę wody. Weszłam do pokoju i rzuciłam plecak na podłogę. Postanowiłam najpierw się przebrać. Włożyłam na siebie czarną bluzkę, jeans'owe szorty, bluzę z kapturem. Na stopy natomiast nałożyłam moje kapcie. Postanowiłam także założyć pierścionek z misiem i wisiorek "łapacz snów". Włosy związałam w kucyka, po czym podeszłam do mojej wieży. Włączyłam jedną z moich ulubionych piosenek. Jednak nie mogłam się nacieszyć tym chwilowym spokojem, bo usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę ! - Krzyknęłam. Zza drzwi wyłoniła się głowa mojej siostry.
- Skończyłam odrabiać lekcje. Właściwie to ich nie miałam, ale przy okazji spakowałam się na jutro. Mogę z tobą posiedzieć ? - Zapytała automatycznie siadając na łóżku.
- A chcesz patrzeć jak męczę się nad pracą domową ? - Odpowiedziałam jej pytaniem.
- Zawsze możesz odrabiać i rozmawiać ze mną. - Uśmiechnęła się. Z resztą. Ja również.
- W sumie, dobry pomysł.
- Fajna piosenka. - Powiedziała po chwili.
- Wiem. Jedna z moich ulubionych. Właściwie, to co w szkole ? - Nawet nie zauważyłam, że włączyła się kolejna piosenka.
- Dobrze. Mam nadzieję, że ostatni rok w tej szkole będzie fajny. - Odpowiedziała.
- Trzymam kciuki słońce. Nie wiesz czasem o której godzinie rodzice wrócą ? - Kolejne pytanie "wyszło" z moich ust.
- Mama wróci o 18:00, a tata zostaje w pracy do 19:00. - Powiedziała, a ja w tym czasie spojrzałam na zegarek. Jest 17:43. Za chwilę będzie mama.
- To praktycznie za chwilę. Zadania odrabiać nie muszę, bo jutro nie mam tych przedmiotów, więc może chodźmy pooglądać telewizję ? - Ali po prostu przytaknęła. Wyłączyłam muzykę, włożyłam zeszyty do plecaka i zeszłyśmy wraz z Alice na dół. A później ? Później przez calutkie pół godziny siedziałyśmy przed telewizorem i oglądałyśmy jakąś stację muzyczną. Teledyski gwiazd, nowości ze świata i z życia gwiazdek show - biznesu. W trakcie oglądania, zadzwonił dzwonek. Pewnie mama. Wstałam i ruszyłam do drzwi. Otworzyłam drzwi, jednak nikogo przed nimi nie było. Natomiast przed drzwiami leżało pudełko i koperta. Podniosłam obie paczki, po czym zamknęłam drzwi. Wchodząc do domu zastanawiałam się, co jest w tym pudełku, a co w kopercie ? Akurat, gdy weszłam do kuchni mama wróciła. Poszła wraz ze mną, a następnie stanęłyśmy nad blatem w kuchni.
- Od kogo to masz  - Zapytała.
- Nie wiem. Leżało przed drzwiami. - Odpowiedziałam.
- Może otworzymy ? - Zaproponowała.
- Okej. - Zgodziłam się, po czym rozerwałam kopertę. - Mam przeczytać ? - Zapytałam.
- Tak. - Odpowiedziała.
- "Mały rarytas dla miastowych piesków*. Radzę nawet za chwilę do nich zadzwonić słoneczka." - Po przeczytaniu tego zamarłam. Powoli podnosiłam wzrok na moją mamę. Ona także, była jednocześnie zdziwiona i przestraszona. Moja rodzicielka chwyciła w jedną rękę telefon, a w drugą nóż. To drugie będzie raczej zbędne. Chwyciłam pudełko i szybkim ruchem otworzyłam je. Pokrywka wypadła mi z rąk, a mojej mamie wypadł nóż. W pudełku był... ludzki nadgarstek. Odcięty, ludzki nadgarstek. Zakryłam usta ręką. Na szczęście Alice siedzi w pokoju i ogląda ten telewizor.
- Mamo dzwoń na policję. - Powiedziałam stanowczo z wzrokiem utkwionym w pudełko.
- Ale...- Nie skończyła, bo jej przerwałam.
- Dzwoń. Teraz. - Dokończyłam. Ona posłusznie zadzwoniła, a po kilku minutach było słychać sygnały syreny policyjnej. Potem wszystko działo się już szybko. Policja zabezpieczyła pudełko, zaczęły się przesłuchania, a sąsiedzi zaczęli się schodzić pod dom. Mamę przesłuchali jako pierwszą, bo jest dorosła. Potem mnie, a w tym czasie tata zdążył wrócić. Mama oczywiście mu wszystko wytłumaczyła oraz sąsiadom. Co jak co, ale każdy, no prawie się w miasteczku o siebie troszczył i nie było "obrabiania dupy". Policja rozpoczęła śledztwo. Kto mógł to zrobić ? Ja nie wiem. Po tym wszystkim powiadomiłam rodziców, że idę się przejść. Mały spacer dobrze mi zrobi. Jest jeszcze jasno, a deszcz już przestał padać. Wybrałam się w swoje ulubione miejsce. Las. Wiem, że to głupie z mojej strony - cały czas ktoś kogoś morduje, a ja idę do lasu. Może i głupie, ale ja naprawdę tam się odstresowuję. Szłam zaledwie 15 minut. Warto. Weszłam w dalszą część lasu, aby móc usiąść na pniu starego drzewa. Odsunęłam kilka gałęzi, pokonałam trzy metry i już, byłam tam gdzie chciałam być




Usiadłam na nim, ale tylko na chwilę. Chciałam iść dalej. Zobaczyć po raz kolejny inne miejsca. Jest takie jedno "wejście". Muszę przejść przez tą część lasu, potem pokonać polanę i zobaczę je. Tak i też zrobiłam. Gdy wychodziłam z lasu i wkroczyłam na polanę zobaczyłam, że się ściemnia. Patrzę na telefon. Godzina 19:32. I kilka nieodebranych połączeń. Nie oddzwonię teraz, bo nie mam tutaj zasięgu. Trudno. Byłam już blisko "wejścia", gdy zauważyłam postać. Była odwrócona do mnie plecami. Zimne dreszcze mnie przeszły. 



(Wyobraźcie sobie to zdjęcie tylko wieczorem)

Nagle zamarłam jeszcze bardziej. Postać raczej mnie zauważyła, więc odwróciła się w moją stronę. Twarzy niestety nie zobaczyłam. Ona chyba się też zdziwiła, ale zaczęła się do mnie zbliżać. Szła. Po prostu kurwa szła. A ja nie potrafiłam nic zrobić. Gdy była w połowie drogi, otrząsnęłam się i zaczęłam biec. Ile sił w nogach. Ten ktoś również rzucił się pędem w moją stronę. To był w stu procentach mężczyzna. Był wysoki i miał dobrą kondycję. Biegać szybko to on naprawdę potrafi. Uciekałam przed nim, ale po chwili nie słyszałam już kroków. Co jest !? Zwolniłam trochę i rozglądałam się. Pożałowałam tego jednak. Ledwo co się odwróciłam i już leżałam na ziemi, przygnieciona czyimś ciężarem ciała. Jezu! Zginę. Po co mi był ten spacer! Wyrywałam się, ale on mocno dociskał moje ręce do podłoża. Nie potrafiłam. Nie miałam już siły. Po moich policzkach popłynęły łzy, ale...on je otarł. Co kurwa ?! Otwarłam oczy, które wcześniej były cały czas zamknięte. Ten, który mnie gonił i był "postacią" to...
Marcel ?!

***
Nareszcie! Zbierałam się żeby go napisać kilka dni. Przepraszam, że tak długo musieliście czekać. Rozdział pisany przy rozmowie z @Jannet_1D oraz Nessie ^^ :D Za wszelkie błędy przepraszam. Kolejny rozdział pojawi się w tym tygodniu, bo moja wena wróciła ! Yay! :))

~Pajka. xx

4 komentarze:

  1. no to mnie kurde rozwaliłas..Marcel?! Dawaj mi tu szybko kolejny rozdział bo nie wytrzymam! To jest wspaniałe i trzymające w napięciu! Kocham Cię tak mocno, mocno <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Cuuudny. Hahahaha no tak pisałaś ze mną gdy to tworzylaś xd ''Jestem twą inspiracją'' ;D czekam na next'a

    Ps. Dzięki za dedyka ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!! Co za emocje !!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń