*Rana*
"(...) Ten, który mnie gonił i był "postacią" to... Marcel ?! (...)"
Z otwartymi szeroko oczami nie mogłam nic z siebie wydusić. On jest mordercą ? To nie możliwe...
- Hej, Rana wszystko okey ? - Zapytał Marcel.
- Czy wszystko okey ?! Goniłeś mnie i jesteś seryjnym mordercą ! - Zaczęłam panikować. Wiem to głupie, ale w tej sytuacji nie miałam innego wyjścia. Szybko podniosłam się z ziemi, a Marcel powtórzył za mną.
- Co ? Ja mordercą ?! Nie jestem nim! Posłuchaj. Lubię tutaj przychodzić po zmroku. Dzisiaj też planowałem, ale nie spodziewałem się, że Cię tu spotkam. Potem zauważyłem kogoś i chciałem podejść, ale ty zaczęłaś uciekać. - Wytłumaczył się. No dobra. Wierzę mu. On nie kłamie.
- Dobra. Może pójdziemy stąd ? Zrobiło się bardzo ciemno i zimno, a moja mama pewnie już ma atak paniki. - Odpowiedziałam. Marcel przytaknął, po czym ruszyliśmy.
- Odprowadzę Cię pod dom. - Powiedział w połowie drogi.
- Nie musisz. Trafię. - Zatrzymałam się i popatrzyłam w jego stronę.
- Chcę mieć pewność, że nic Ci nie będzie, i że trafisz cała do domu. - Uparł się i nie było odwrotu.
- No dobra. Wiesz, gdzie mieszkam ? - Zapytałam.
- Tak. Dałaś mi swój adres, gdy będziemy robić projekt. - Odpowiedział. No tak. Projekt.
- Okey. Kiedy robimy właściwie ten projekt ? - Tym razem to ja zapytałam. Dom co raz bliżej.
Z otwartymi szeroko oczami nie mogłam nic z siebie wydusić. On jest mordercą ? To nie możliwe...
- Hej, Rana wszystko okey ? - Zapytał Marcel.
- Czy wszystko okey ?! Goniłeś mnie i jesteś seryjnym mordercą ! - Zaczęłam panikować. Wiem to głupie, ale w tej sytuacji nie miałam innego wyjścia. Szybko podniosłam się z ziemi, a Marcel powtórzył za mną.
- Co ? Ja mordercą ?! Nie jestem nim! Posłuchaj. Lubię tutaj przychodzić po zmroku. Dzisiaj też planowałem, ale nie spodziewałem się, że Cię tu spotkam. Potem zauważyłem kogoś i chciałem podejść, ale ty zaczęłaś uciekać. - Wytłumaczył się. No dobra. Wierzę mu. On nie kłamie.
- Dobra. Może pójdziemy stąd ? Zrobiło się bardzo ciemno i zimno, a moja mama pewnie już ma atak paniki. - Odpowiedziałam. Marcel przytaknął, po czym ruszyliśmy.
- Odprowadzę Cię pod dom. - Powiedział w połowie drogi.
- Nie musisz. Trafię. - Zatrzymałam się i popatrzyłam w jego stronę.
- Chcę mieć pewność, że nic Ci nie będzie, i że trafisz cała do domu. - Uparł się i nie było odwrotu.
- No dobra. Wiesz, gdzie mieszkam ? - Zapytałam.
- Tak. Dałaś mi swój adres, gdy będziemy robić projekt. - Odpowiedział. No tak. Projekt.
- Okey. Kiedy robimy właściwie ten projekt ? - Tym razem to ja zapytałam. Dom co raz bliżej.
- A kiedy masz czas ? - Doszliśmy pod mój dom. Zatrzymaliśmy się i spojrzeliśmy w swoją stronę.
- Wpadnij jutro. Dziękuje i dobranoc. - Powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
- Dobranoc. - Odpowiedział, po czym ruszył w stronę swojego domu. Otwarłam drzwi wejściowe, zdjęłam buty i weszłam do salonu. Matka z ojcem już czekali. Alice pewnie śpi. No tak. Jest 22:34.
- Jezu dziecko! Nareszcie ! Gdzieś ty była, wiesz jak się o Ciebie martwiliśmy !? - Napadała mnie mama przytulając.
- Byłam się przejść, ale zabłądziłam, a potem spotkałam kolegę z klasy i on mnie odprowadził. - Powiedziałam spokojnie. Jedyny tata normalny.
- Już więcej nigdy tego nie rób matce. Odchodziła tu od zmysłów. Ja z resztą też. Wiesz co się ostatnio dzieje ? - Dołączył się tata do rozmowy.
- Wiem i uważam na siebie. Mogę już iść spać ? Jestem zmęczona, a jutro przychodzi kolega, bo musimy zrobić projekt na biologię. - Nawijałam jak maszyna mimo tego, iż byłam zmęczona. Nie podobne do mnie.
- Dobrze. Idź już spać. - Tata nie chcąc ciągnąć dalej "kłótni" wysłał mnie do pokoju. Idąc na górę myślałam o tej całej sytuacji. Jak mogłam pomyśleć, że Marcel jest mordercą ? Przecież on boi się sam siebie uszczypnąć, a co dopiero kogoś zabić. To jest nie możliwe. Muszę przestać o tym myśleć. Weszłam do pokoju i od razu skierowałam się do łazienki. Długi prysznic dobrze mi zrobi.
- Wpadnij jutro. Dziękuje i dobranoc. - Powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
- Dobranoc. - Odpowiedział, po czym ruszył w stronę swojego domu. Otwarłam drzwi wejściowe, zdjęłam buty i weszłam do salonu. Matka z ojcem już czekali. Alice pewnie śpi. No tak. Jest 22:34.
- Jezu dziecko! Nareszcie ! Gdzieś ty była, wiesz jak się o Ciebie martwiliśmy !? - Napadała mnie mama przytulając.
- Byłam się przejść, ale zabłądziłam, a potem spotkałam kolegę z klasy i on mnie odprowadził. - Powiedziałam spokojnie. Jedyny tata normalny.
- Już więcej nigdy tego nie rób matce. Odchodziła tu od zmysłów. Ja z resztą też. Wiesz co się ostatnio dzieje ? - Dołączył się tata do rozmowy.
- Wiem i uważam na siebie. Mogę już iść spać ? Jestem zmęczona, a jutro przychodzi kolega, bo musimy zrobić projekt na biologię. - Nawijałam jak maszyna mimo tego, iż byłam zmęczona. Nie podobne do mnie.
- Dobrze. Idź już spać. - Tata nie chcąc ciągnąć dalej "kłótni" wysłał mnie do pokoju. Idąc na górę myślałam o tej całej sytuacji. Jak mogłam pomyśleć, że Marcel jest mordercą ? Przecież on boi się sam siebie uszczypnąć, a co dopiero kogoś zabić. To jest nie możliwe. Muszę przestać o tym myśleć. Weszłam do pokoju i od razu skierowałam się do łazienki. Długi prysznic dobrze mi zrobi.
*Marcel*
Nie spodziewałem się, że ją tam zastanę. Wiem. To trochę głupie, że za nią pobiegłem zamiast po prostu ją zawołać. Ale nie wpadło mi nic innego do głowy. Tylko dziwi mnie to, że mogła pomyśleć o mnie jako mordercy. Ja i morderca ? Samemu mi się chce z tego śmiać. Mniejsza o to. Rozmyślam tak w drodze do domu, a już właściwie pod nim. Wszyscy już śpią. No trochę się nie dziwię, bo myślą, że ja też właśnie śpię. Przeszedłem przez płot i udałem się na tyły domu. Następnie wspiąłem się po pergoli pełnej róż, przy okazji się wbijając sobie mnóstwo kolców i byłem na swoim balkonie. Na szczęście nie zapomniałem zostawić otwartych drzwi. Zabrałem ubrania z krzesła i ruszyłem w stronę łazienki. Rozebrałem się i wszedłem pod prysznic. Już po chwili, po moim ciele spływały kropelki gorącej wody. Oparłem się o ściankę, a po chwili zacząłem rozmyślać. Naprawdę Rana nie była mi obojętna. Była wspaniałą dziewczyną. Jeszcze ten projekt. Mógłbym całować panu Fallen'owi stopy za to co zrobił. To znaczy, ja nic mu nie proponowałem, ale jego pomysł był i nadal jest genialny. Chciałbym, aby to zadanie w jakiś sposób nas zbliżyło do siebie. Jest mnóstwo osób w szkole, które sądzą, że ona jest z Matt'em. Skąd wiem, że nie jest ? Siedzę z nim na historii i tak jakby się z nim kumpluje. Powiedział mi to, za co jestem mu wdzięczny. Koniec rozmyślań. Będzie co ma być. Wyszedłem spod prysznica, wytarłem się i przebrałem. Umyłem zęby i zamknąłem łazienkę, po czym rzuciłem się na łóżko. Chwilę później już byłem pogrążony we śnie.
*Narracja trzecioosobowa*
W tym samym czasie...
M. wyszło ze swojej kryjówki i skierowało się w stronę domu rodzinnego państwa Higgins. Będąc w połowie drogi zauważył światła policyjne "przeczesujące" miasto. Po małym prezencie od M. nie ma się czego dziwić. Nagle światła zgasły, a samochód po chwili udał się na komisariat. M. nie zaprzestając swojej podróży, chwilę później przechodziło przez ogrodzenie posiadłości Higgins'ów. Krótka droga na tył domu, wspięcie się po drzewach i wskoczenie na balkon. Wyjęło ze swojej kieszeni kilka wytrychów na wszelki wypadek, po czym zaczęło otwierać zamek w drzwiach balkonowych. W ciągu jednej sekundy zabezpieczenie w drzwiach było w kawałkach, a M. otwierało wejście do pokoju najstarszej córki Higgins'ów. Rana spała odwrócona w stronę drzwi, które prowadziły na korytarz. Postać podeszła do szafki obok łóżka i zostawiło na nim krótki list. Później wszystko działo się w ekspresowym tempie, szybkie wejście przez balkon i powrót do stałej kryjówki. Kolejna sprawa do rozwiązania.
M. wyszło ze swojej kryjówki i skierowało się w stronę domu rodzinnego państwa Higgins. Będąc w połowie drogi zauważył światła policyjne "przeczesujące" miasto. Po małym prezencie od M. nie ma się czego dziwić. Nagle światła zgasły, a samochód po chwili udał się na komisariat. M. nie zaprzestając swojej podróży, chwilę później przechodziło przez ogrodzenie posiadłości Higgins'ów. Krótka droga na tył domu, wspięcie się po drzewach i wskoczenie na balkon. Wyjęło ze swojej kieszeni kilka wytrychów na wszelki wypadek, po czym zaczęło otwierać zamek w drzwiach balkonowych. W ciągu jednej sekundy zabezpieczenie w drzwiach było w kawałkach, a M. otwierało wejście do pokoju najstarszej córki Higgins'ów. Rana spała odwrócona w stronę drzwi, które prowadziły na korytarz. Postać podeszła do szafki obok łóżka i zostawiło na nim krótki list. Później wszystko działo się w ekspresowym tempie, szybkie wejście przez balkon i powrót do stałej kryjówki. Kolejna sprawa do rozwiązania.
*Rana*
Przebudziłam się o 6:07. Przeciągnęłam się i spojrzałam na drzwi balkonowe. One były... zniszczone. Szybko podniosłam się z łóżka i powoli podeszłam do nich. Zamek w drzwiach był w kawałeczkach.
- Mamo! - Zawołałam strasznie głośno. Właściwie to był pisk.
- Co się dzieje ?! - Zapytała strasznie wystraszona, po czym podeszła do mnie.
- Zamek w drzwiach jest wyłamany. - Odparłam szybko.
- O boże.. to niemożliwe. - Odpowiedziała. Mama zawołała tatę, a ten zadzwonił na policję i tak dalej...
- Mamo! - Zawołałam strasznie głośno. Właściwie to był pisk.
- Co się dzieje ?! - Zapytała strasznie wystraszona, po czym podeszła do mnie.
- Zamek w drzwiach jest wyłamany. - Odparłam szybko.
- O boże.. to niemożliwe. - Odpowiedziała. Mama zawołała tatę, a ten zadzwonił na policję i tak dalej...
***
- Proszę Państwa. Zbadamy tę sprawę później, gdy dzieci wyjdą do szkoły dobrze? - Powtórzył pytanie funkcjonariusz.
- Dobrze. - Odpowiedziała moja matka. - Alice idziemy do twojego pokoju, a ty Rana idź się sama przygotować, zawiozę Was dzisiaj.
- Okey. - Powiedziałam i poszłam do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i spojrzałam na szafeczkę obok łóżka. Leżała na niej kartka. Wzięłam ją do ręki i przeczytałam linijki tekstu. Po chwili zamarłam, po raz kolejny dzisiaj ze strachu.
- Dobrze. - Odpowiedziała moja matka. - Alice idziemy do twojego pokoju, a ty Rana idź się sama przygotować, zawiozę Was dzisiaj.
- Okey. - Powiedziałam i poszłam do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i spojrzałam na szafeczkę obok łóżka. Leżała na niej kartka. Wzięłam ją do ręki i przeczytałam linijki tekstu. Po chwili zamarłam, po raz kolejny dzisiaj ze strachu.
Słodko wyglądasz jak śpisz. xx
***
No i jest. Średnio mi się podoba. Rozdział miał się pojawić we wtorek, ale niestety nie miałam czasu, bo nauka -.-' W przyszłym tygodniu na sto procent rozdział się pojawi. Bardzo chciałam podziękować @Jannet_1D, która wspierała mnie i dopingowała w pisaniu tego rozdziału :)
~Pajka.
No i jest. Średnio mi się podoba. Rozdział miał się pojawić we wtorek, ale niestety nie miałam czasu, bo nauka -.-' W przyszłym tygodniu na sto procent rozdział się pojawi. Bardzo chciałam podziękować @Jannet_1D, która wspierała mnie i dopingowała w pisaniu tego rozdziału :)
~Pajka.