Witajcie w nietypowym poście.
Jak widzicie, jego tytuł nie wróży nic dobrego. A może jednak?
Na początku chciałabym was przeprosić, za tak długą nieobecność. Nie wstawiałam rozdziałów, bo... no właśnie. Dlaczego ich nie wstawiałam?
Zacznijmy od początku.
Jest to moje pierwsze opowiadanie, które publikuję. Jestem zdziwiona, że tyle osób go czytało/czyta. Nie wiem, jak mam WAM dziękować, za to, że jesteście, byliście lub będziecie. Ale wracając.
Opowiadanie to.. no bywało z nim różnie. Nie zawsze wstawiałam rozdziały na czas, ale starałam się jak mogłam i pisałam dla Was, ale przede wszystkim - dla siebie. Bo co by to było za pisanie, skoro nie sprawiałoby mi przyjemności? No właśnie.
Nie wiem, czy jest to ostatni post na tym blogu.
Ja niestety wypalam się w związku z tą historią, ale może po dłuższej przerwie, napiszę coś tutaj jeszcze? Jak na razie tego nie wiem. Naprawdę zależy mi na waszej opinii i.. Wy zdecydujcie, czy chcecie aby cokolwiek się tutaj jeszcze pojawiło. Czy chcecie w ogóle, aby ta historia miała jakieś zakończenie?
Do teraz zostawiam Was z niedokończoną historią, ponieważ nie wiem, czy warto cokolwiek tu jeszcze publikować.
Napiszcie w komentarzu, co sądzicie.
Bardzo dziękuję każdemu z Was z osobna.
Za każdy komentarz,
za każde wejście,
za każde słowo otuchy i wsparcia.
Dziękuję.
Do kolejnego (?) postu.